niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 1

   Spałam, gdy nagle obudziły mnie wibracje mojego telefonu. Wyciągając go spod poduszki na ekranie ujrzałam numer Natalki. W sumie nie zdziwiło mnie to, że dzwoni do mnie w środku nocy a za parę godzin mamy iść do szkoły. Znałam ją już na wylot i takie akcje były u niej na porządku dziennym. Tym razem jednak wydarzyło się coś, co wywróciło jej życie do góry nogami. Nie zastanawiając się odebrałam telefon a w słuchawce usłyszałam zapłakany głos Natalki:
- Mogę do Ciebie przyjść ? – zapytała z taką bezradnością i rozpaczą, że nie mogłam odmówić, jednak moi rodzice spali na parterze i co by powiedzieli gdybym wpuściła kogoś do domu o tej godzinie? Wiedziałam, że musiało stać się coś poważnego więc zaryzykowałam.
-Jasne. Czekam.- odpowiedziałam ze zmieszaniem na twarzy. Nie dlatego, że nie chcę aby przyszła, lecz dlatego że moi rodzice są bezduszni w związku z moimi relacjami ze społeczeństwem. Uważają, że powinnam więcej czasu poświęcać nauce. Przecież też mam inne zajęcia i zainteresowania i potrzebuję na nie czasu.
-Ale jak będziesz przed drzwiami to daj znać, żeby nie robić hałasu.- upewniłam się, że wszystko pójdzie dobrze i bezszelestnie. Słysząc dźwięk przychodzącego sms’a zbiegłam na dół. Zbiegając oczywiście, nogi stawiałam tak lekko jak tylko mogłam żeby nie obudzić rodziców. Otwierając drzwi w progu ujrzałam zapłakaną Natalkę. Gdy przemknęłyśmy się do pokoju, usiadłyśmy razem na łóżku.
-O co chodzi? Co się stało?- atakowałam biedną dziewczynę pytaniami. Widać było, że nie ma ochoty nic mówić. Była tak roztrzęsiona, że postanowiłam zostawić ją w spokoju.
-Pogadamy jutro jak już ochłoniesz. Teraz kładź się spać. Rano pójdziemy do Ciebie i się ogarniesz.-próbowałam jakoś załagodzić sytuację panującą w tym pomieszczeniu. Nadal nie wiedziałam co się tak naprawdę stało. Miałam nadzieję, że następnego dnia wszystko mi wyjaśni. Okazało się, że Natalka nie spała całą noc rozmyślając na temat tej sytuacji i wpatrując się w biały sufit mojego beżowego pokoju. Musiało stać się coś na prawdę poważnego skoro Natalia, która zazwyczaj w weekendy śpi do południa, nie zamknęła oczu choć na chwilę, żeby odpocząć. Kiedy odwróciłam się w jej stronę zapytałam:
-To opowiesz mi teraz co się stało? Chyba właśnie po to przyszłaś, żebym ci pomogła przejść przez tę trudną sytuację. Ale nie pomogę ci jeśli nie będę wiedziała o co chodzi. To jak?- starałam się jakoś z niej to wyciągnąć. Może gdyby mi wszystko powiedziała i wyrzuciła to z siebie to poczułaby się lepiej.
-Tak, masz rację. Wczoraj wieczorem gdy starałam się nauczyć się czegoś na sprawdzian z polskiego, usłyszałam jak rodzice rozmawiają z kimś bardzo głośno przez telefon. Niedługo potem wybiegli z domu i pojechali do szpitala. Kompletnie nie miałam pojęcia o co może chodzić. Z ciekawości zadzwoniłam do mamy pod pretekstem, czy mogę zamówić coś do jedzenia. W tle usłyszałam jak wszyscy krzyczeli, biegali, prawdopodobnie rodzice byli już w szpitalu. Spytałam się co się stało, czy ktoś z rodziny lub bliskich jest ranny lub chory. Nagle w słuchawce nastała cisza. Słyszałam jedynie głuchy ciągnący się dźwięk kardiomonitora. Od razu wiedziałam, że ktoś tam zmarł, tylko nie wiedziałam kto. Mojego brata -Filipa- długo nie było w domu. Martwiłam się i w głowie zaczęłam tworzyć czarne scenariusze. Pomyślałam, że to Filip mógł mieć wypadek samochodowy. Miał problemy z alkoholem. Spytałam się mamy wprost, czy to Filip jest w szpitalu, chociaż wiedziałam, że może ją to zranić jeszcze bardziej. Nie myliłam się. Filip leżał na stole operacyjnym przywieziony po wypadku. Ze strachu od razu się rozłączyłam. Usiadłam w kącie i zaczęłam płakać. Filip był moim starszym bratem ale też najlepszym przyjacielem. Nie mogłam się pogodzić z tym, że umarł w tak młodym wieku. Potem zadzwoniłam do ciebie. -Natalka kończąc swoją smutną historię znów zaczęła płakać. Nie wiedziałam co mam zrobić, żeby jakoś podnieść ją na duchu. W końcu uścisnęłam ją z całych sił. Mi też było smutno, ponieważ Filip był również przyjacielem moim i Idy. Świetnie się dogadywaliśmy.
-Dobra Nati, wiem, że to stało się wczoraj, ale chyba czas, żeby pójść do ciebie do domu i się ogarnąć, nieprawda? Musisz żyć dalej. Mi też jest smutno, bo Filip był naprawdę świetnym przyjacielem. Ale pamiętaj, że zawsze masz jeszcze rodziców, mnie i Ide.- próbowałam ją pocieszyć i po jej wyrazie twarzy, na którym przejawiał się lekki uśmiech, stwierdzam, że mi się udało. Gdy dotarłyśmy już do domu Natalki, który był nieopodal plaży zdziwiłam się, ponieważ nie było jej rodziców w domu. Nie pocieszali jej. Po prostu jakby zapadli się pod ziemię. Natalka też nie wiedziała gdzie się znajdują. Miała dodatkowe zmartwienie. Widziałam, że znowu jest zdenerwowana. Pobiegła szybko do swojego pokoju. Wyszła już przebrana i z torbą na ramieniu.
-Udawajmy, że nic się nie stało. Idziemy do szkoły czy będziesz tak tu stała?- Na jej twarzy dało się zauważyć sztuczny uśmiech, co nie za bardzo przypadło mi do gustu. Nie lubię jak ktoś udaję, że jest szczęśliwy. Przez całą drogę do szkoły Natalia śmiała się i była wesoła. A droga do szkoły nie należała do najkrótszych, bo mieszkaliśmy na przedmieściach. Natalka udawała szczęśliwą przez 2 lata. Jej rodzice oczywiście wrócili po jednym dniu. Okazało się, że cały czas czuwali nad ciałem Filipa. Nie ukrywam, mi również go brakuje. Można powiedzieć, że był dla mnie kimś więcej nić przyjacielem. Nie szczególnie powodzi mi się w związkach. 

2 lata później...
Jak co rano, wstałam o 6:30, tym razem z uśmiechem na twarzy, ponieważ był to ostatni dzień szkoły. Podeszłam do swojej śnieżno białej komody na przeciwko mojego łóżka, które znajdowało się pod ścianą, po czyste ubrania. Dzisiaj postanowiłam ubrać się bardziej "oficjalnie". Spod dołu jednej z szuflad komody wygrzebałam czarną rozkloszowaną spódniczkę, bordowy top i bieliznę. Ułożyłam wszystko na swoim łóżku, po czym udałam się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Kiedy wyszłam spod prysznica skierowałam się w stronę toaletki stojącej w moim pokoju. Nałożyłam delikatny makijaż. Nie będę przecież wychodzić z domu z toną tapety na twarzy. Po skończonej pracy ubrałam się w wcześniej przygotowany strój, zabrałam swoją torbę i ruszyłam w stronę schodów, aby zjeść śniadanie. Moi rodzice jeszcze spali,dlatego musiałam starać się zachowywać cicho, żeby ich nie obudzić. Nalałam wody do szklanki i przygotowałam sobie jajecznice. Miałam jeszcze trochę czasu aż wybiję godzina 8:00, dlatego pomyślałam, że wyjdę wcześniej i pogonię Natalkę, żeby się pośpieszyła. Podeszłam do wieszaka, nałożyłam swoje czarne vansy, i ruszyłam na w stronę plaży, gdzie znajdował się dom Natalii. Gdy podeszłam do drzwi, ktoś gwałtownie szarpnął za klamkę i otworzył drzwi. W drzwiach stała Natalia widocznie poddenerwowana.
-Co się stało?-spytałam.
-Rodzice uważają, że za bardzo przejmuję się śmiercią Filipa.- odpowiedziała zirytowanym głosem.
-Po części mają racje. Minęły już dwa lata od jego śmierci a ty dalej jesteś w żałobie. Musisz w końcu ruszyć dalej.- weszłyśmy na pasy, byłam zajęta tłumaczeniem Natalce jej sytuacji.-Nie chcesz chyba pozostać w smutku. Kiedyś byłaś taka we...-całe życie przemknęło mi przed oczami, poczułam silny ból na całym moim ciele, słyszałam jak Natalka wykrzykuje moje imię. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że potrącił mnie samochód. Na szczęście nie jechał z dużą prędkością, bo gdy upadłam na ulicę byłam już w pełni świadoma co się dzieje. Widziałam jak Natalia dzwoni przez telefon oraz postać mężczyzny wychodzącą z auta, które mnie powaliło. Wyglądał na młodego, niewiele starszego ode mnie, miał brązowe włosy, piwne oczy i charakterystyczne pieprzyki na twarzy. Leżałam tak wpatrując się w całą sytuację, gdy nagle usłyszałam głos chłopaka:
-Tak mi przykro. Nie chciałem. Obiecuję, że będę przy tobie w drodze do szpitala.



_________________________________________________________________________________

Starałam się :) 

4 komentarze: