piątek, 27 marca 2015

Rozdział 5

Od dzisiaj będę pisać wiadomości do was na początku bo nikt nie czyta jak pisze to na końcu xd Tak więc pierwsza sprawa, ogromnie dziękuję za 1200 WYŚWIETLEŃ W PONAD 2 TYGODNIE  <3 Druga sprawa to przeprosiny za to, że tak rzadko dodaje rozdziały, ale uwierzcie że pisze je codziennie ale nie mam weny jak je dokończyć. Miłego czytania i mam nadzieję, że się spodoba :3 

_____________________________________________________________________________



„Odchodząc poczułam jak Jaś ciągnie mnie za rękę do innego pokoju. -Czy ty naprawdę coś do niego czujesz?-zapytał. Cały czas trzymał mnie za ręce. Nagle w pewnym momencie przybliżył się do mnie i mnie przytulił.”

Przyznaje, nawet mi się podobało to, że Jaś był o mnie zazdrosny. Miło mi było jak mnie przytulił, ale to czego dowiedziałam się od Filipa, trochę mnie zdenerwowało. Szybko odepchnęłam Jasia.
-A co? Jesteś zazdrosny? Może go lubię a może nie. Nie jestem rzeczą i sama zdecyduję kogo będę lubić a kogo nie. Nie będziesz mi życia układał.-wykrzyknęłam zdenerwowana, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę salonu. Wszyscy siedzieliśmy na kanapie, rozmawialiśmy a w tle leciała jakaś muzyka z głośników. Nie mówiłam dziewczynom co się stało, bo nie chciałam, żeby to wszystkim rozgadały. Wiem, że mogę im ufać, ale tą sprawę chciałabym zachować dla siebie. Jaś nie przychodził do nas przez jakiś czas. Powoli zaczynałam myśleć, że wyszedł. Filip, który siedział obok mnie szturchnął mnie lekko w ramię.
-Spokojnie. Pewnie wyszedł ochłonąć. Też bym tak zrobił gdybyś mi tak powiedziała.-powiedział uśmiechając się.
-Więc wszystko słyszałeś?-zapytałam.
-No tak. Trudno było nie słyszeć.-odparł.
- Super, czyli pewnie wszyscy słyszeli jak krzyczę.-powiedziałam do siebie wywracając oczami. Teraz wszyscy myślą, że coś łączy mnie z Jasiem. Byłam przytłoczona wszystkimi tymi wydarzeniami. Stwierdziłam, że muszę pomyśleć a najlepszym do tego miejscem będzie park, który znajdował się niedaleko stąd. Wstając z kanapy bez słowa poczułam czyjś dotyk zaciskający się na moim lewym nadgarstku.
-Powiedziałem coś nie tak? Jeśli tak to przepraszam.-spytał Filip cichym głosem. Stanęłam i odwróciłam się w stronę chłopaka. Jedną rękę włożyłam do kieszeni swoich spodenek a drugą przeczesałam swoje włosy do tyłu. Wzięłam głęboki oddech.
-Po prostu te wszystkie wydarzenia z ostatnich czterech dni bardzo mną wstrząsnęły i chyba wydarzyło się w moim życiu już za dużo takich sytuacji jak na jakiś czas. Muszę tylko wyjść i przewietrzyć się.-wytłumaczyłam chłopakowi delikatnie. Mrugnęłam okiem dając mu do zrozumienia, żeby się nie martwił.
-Mógłbym wyjść z tobą?-zapytał wstając z sofy. Z jednej strony chciałam wszystko przemyśleć w spokoju ale z drugiej czułam w środku, że jednak potrzebuje kogoś komu mogłabym się zwierzyć. Wiem, że równie dobrze mogłabym się wygadać Natalii czy Idzie. W końcu to moje przyjaciółki. Ale widząc jak świetnie się bawią nie chciałam im przerywać.-Nie wytrzymam dłużej w tym hałasie. Jeśli chcesz zostać sama to nie narzucam się.-dodał. Jeszcze przez chwile stałam zastanawiając się czy to dobry pomysł. W końcu złapałam Filipa za rękę i szybko wyszliśmy z domu. Na zewnątrz przed drzwiami wejściowymi zatrzymałam chłopaka.
-Jeśli mam ci się ze wszystkiego zwierzyć, musisz mi obiecać, że to co ci powiem zostanie między nami.-powiedziałam wyciągając w jego stronę pięść z wyciągniętym jedynie małym palcem. Patrzyłam w oczy chłopaka z nadzieją, że jeśli chciał wyjść ze mną to przyrzeknie że nikomu nie powie o tym o czym będę musiała mu nawijać przez całą drogę do parku albo i dłużej.
-Obiecuję, że się nie wygadam nikomu.-powiedział i splótł nasze palce ze sobą. Słysząc to od razu szeroko się uśmiechnęłam.-Może..-dodał śmiejąc się pod nosem. Wiedziałam, że żartuje, więc lekko uderzyłam go z pięści z ramię i pchnęłam w stronę drogi prowadzącej do parku. Podczas spaceru opowiedziałam mu wszystko, to znaczy: o wypadku, o tym, że Jasiek chciał mnie pocałować w szpitalu i, że zajrzał za parawan kiedy się przebierałam i o tej sytuacji wtedy przed drzwiami. Zdziwiłam się, bo chłopcy zazwyczaj nie chcą słuchać o czymś takim a Filip uważnie słuchał co mam mu do powiedzenia. Może tak dobrze się dogadywaliśmy bo jesteśmy w tym samym wieku, a Jaś jest starszy i może dlatego bardziej dojrzalszy od nas. Sama nie wiem. Doszliśmy do parku i cały czas ze sobą rozmawialiśmy, już nie o moich problemach tylko o naszych zainteresowaniach i ogólnie o sobie nawzajem.
-Cicho!-powiedział i zaciągnął mnie za drzewo. Nie wiedziałam o co chodzi. Staliśmy tak jakbyśmy się przed kimś chowali.
-O co ci chodzi?-wyszeptałam.
-Tam niedaleko na ławce siedzi Jasiek i całuje się z jakąś dziewczyną. Szybko sobie pocieszenie znalazł. Dostał kosza od ciebie to poszedł do innej.-wyjaśnił wskazując palcem na ławeczkę oddaloną od nas o parę metrów.
-Ha!-parsknęłam.-W sumie to on już mnie nie obchodzi. Niech sobie robi co chce i z kim chce.-dodałam, lecz mój głos gwałtownie się załamał.- Filip, mam prośbę. Mógłbyś zostawić mnie samą? Chce poukładać sobie wszystko w głowie i przemyśleć co robić dalej. Nie gniewasz się?-powiedziałam.
-Jasne, dlaczego miałbym być zły? Będę czekał na ciebie w domu.-odparł odchodząc.
-Dzięki, pa!-machałam Filipowi na pożegnanie, na co on odpowiedział tym samym. Jeszcze prze chwilę stałam i patrzyłam jak Filip odchodzi. Spojrzałam w stronę ławki, na której siedział Jaś z jakąś dziewczyną  ale ich tam nie było. W końcu postanowiłam pójść nad staw, który znajdował się parę metrów wzdłuż parkowej ścieżki. Słońce powoli zachodziło dlatego niebo stało się pomarańczowo-czerwone, co dawało świetny nastrój. Gdy byłam już prawie na miejscu, zobaczyłam Jasia, który siedział nad brzegiem stawu z tamtą dziewczyną. Nie ukrywam, byłam zazdrosna. Emocje wzięły górę. Podeszłam do nich po cichu, żeby mnie nie usłyszeli.
-Ładny widok, co nie?-powiedziałam. Jaś słysząc mój głos gwałtownie się odwrócił.-I w miarę ciepło dzisiaj, niebo ładne. To twoja nowa dziewczyna czy tymczasowe pocieszenie?-dodałam wskazując na dziewczynę siedzącą obok niego.- Z resztą zapomnij, że tu byłam.-powiedziałam odchodząc.

-To nie tak jak myślisz, poczekaj!-krzyknął Jaś zostawiając nieznajomą i biegnąc w moją stronę.

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 4

„Gdy wszyscy przenieśli się do ogrodu aby tam świętować  poczułam jak ręce Jasia obwijają się wokół mojej talii. Przytulił się do mnie.-Gdyby stało Ci się coś poważniejszego, nie darowałbym sobie…- szepnął do mojego ucha zatroskanym głosem po czym pocałował mnie w policzek.”

Jeszcze przez chwilę stałam jak wryta. Byłam w szoku, że Jaś mógł powiedzieć coś takiego. Przecież znaliśmy się tylko niecałe trzy dni. Uniosłam głowę, aby spojrzeć w jego piwne oczy, gdy on patrzył w moje. Po chwili zerwałam się i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Kątem oka widziałam, że Jaś nadal stoi przy drzwiach. Nagle ocknął się i nerwowo przeczesał włosy ręką. Myślałam, że ta sytuacja w szpitalu była jednorazowa i pod wpływem emocji. Miałam nadzieję, że będziemy przyjaciółmi, skoro postanowił tu zostać. Wbiegając do pokoju, zatrzasnęłam za sobą drzwi. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać nad całą tą sytuacją wpatrując się w sufit.
Perspektywa Jasia:
Gdy się ocknąłem, zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem. Dałem ponieść się emocjom. Widząc jak Oliwka odbiega ode mnie i udaję się w stronę schodów, nerwowo przeczesałem włosy swoją ręką. Byłem na siebie zdenerwowany. Poszedłem do ogrodu gdzie wszyscy świętowali.
-Gdzie Oliwka?-zapytała Natalka.
-Źle się poczuła i poszła do pokoju.-odpowiedziałem. Nie chciałem aby wszystko się wydało. Chociaż prędzej czy później i tak wszyscy będą o tym wiedzieć.
-Pójdę sprawdzić co z nią jest.-odpowiedziała Natalka udają się w stronę wejścia do domu. Na szczęście w porę złapałem Natalkę za rękę.
-Powiedziała, żeby nikt jej nie przeszkadzał.-odrzekłem, zatrzymując Natalkę, która kiwnęła porozumiewająco głową i udała się w stronę innych. Gdy nikt nie patrzył w moją stronę, poszedłem do domu. Wszedłem na górę po schodach. Nie wiedziałem, który pokój należy do Oliwki, więc zapukałem do pierwszych, lepszych drzwi, które rzuciły mi się w oczy.
Perspektywa Oliwki:
Leżałam na łóżku, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Przeczuwałam, że to Jaś, więc nie odpowiadałam. Nie miałam ochoty rozmawiać z nim po tym co się stało. Jeszcze nie wszystko poukładałam sobie w głowie. Nie wiedziałam co sobie o nim myśleć. On jednak nie przestawał pukać w drzwi. W końcu wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi.
-Czego chcesz?-zapytałam, siadając plecami do drzwi. Słyszałam skrzypienie podłogi. Prawdopodobnie Jaś też usiadł przy drzwiach w podobny sposób.
-Przeprosić.-odparł rozżalonym głosem.-Chciałem przeprosić za to co się stało na dole. Poniosły mnie emocje.-dodał.
-Ale my przecież nawet się nie znamy. Wiem tylko jak masz na imię. Ty nie wiesz kompletnie nic o mnie i jak nie wiem nic o Tobie.-odpowiedziałam wzburzona.
-Nigdy nie jest za późno żeby się poznać, nie?-powiedział Jaś.-Tylko mam do Ciebie jedną prośbę. To co się stało zachowujemy dla siebie, dobrze?
-Może…-zawiesiłam głos.-Niech Ci będzie.-wstałam. Otwierając drzwi zapomniałam, że Jaś był o nie oparty, dlatego po ich otwarciu znalazł się na podłodze.
-Ty ciapo.-powiedziałam uśmiechając się szeroko do chłopaka, po czym pomogłam mu wstać. Potem razem poszliśmy sprawdzić co się dzieje w ogrodzie gdzie wszyscy akurat przebywali. Gdy podeszliśmy do grupki osób Jaś zaczął mnie przedstawiać swojej „ekipie”.
-To jest Rafał.- powiedział wskazując na całkiem niskiego, ciemnowłosego chłopaka.- To Filip.- słysząc to imię dostałam gęsiej skórki. Wysoki brunet o brązowych oczach był jakiś nieobecny.-To Florian.-powiedział Jaś wyciągając rękę w stronę zielonookiego chłopaka.-No i jest jeszcze Staszek, ale on nie przyszedł.-dodał. Wszyscy oprócz Filipa wpatrywali się we mnie bez przerwy. Było mi źle czując ich wzrok na sobie. Staliśmy tak w ciszy wymieniając się od czasu do czasu spojrzeniami.
-To ja może pójdę do koleżanek.-powiedziałam chcąc opuścić to dziwne zgromadzenie. Na szczęście dziewczyny były w domu bo nie mogły znieść upału a w domu była klimatyzacja. Wchodząc przez drzwi do domu poczułam chłodne powietrze.-Dziewczyny, oni są jacyś dziwni. Jaś mi ich przedstawił a oni nic. Kompletnie nic się nie odezwali. Tylko zmierzali mnie wzrokiem a czasem spoglądali na siebie nawzajem. Brakuje im kontaktu z innymi ludźmi czy co ?!-wykrzyknęłam oburzona. Mam tylko nadzieję, że w ogrodzie nie było nic słychać. Dziewczyny słysząc moje krzyki zaczęły się śmiać. W sumie muszę przyznać, że moja reakcja była dość zabawna. –Ja zaraz wracam.-powiedziałam dziewczynom i poszłam na górę w stronę swojego pokoju. Chciałam się trochę ogarnąć. W sumie dobrze zrobiłby mi odpoczynek po tym wszystkim co się stało. Podeszłam do komody chcąc wyciągnąć zwiewniejsze ubrania. Nie wiem do końca w co się ubrać aby było mi chłodniej, ponieważ teraz miałam na sobie czarne rurki i biały top. Udało mi się wygrzebać jasnoniebieskie dżinsowe spodenki z wysokim stanem  oraz coś w podobie gorsetu na ramiączkach, który miał motyw kwiatów. Biorąc ubrania poszłam do łazienki gdzie miałam się przebrać, bo ktoś zawsze może wejść do pokoju a ja nie mam możliwości zamknięcia go. Stanęłam przed lustrem i przeczesałam włosy szczotką, pochyliłam się i szybko wyprostowałam aby nadać włosom wygląd naturalnie „potarganych”.
Przebrałam się i poprawiłam swój makijaż. Spokojnie, latem maluje tylko rzęsy bo nie chcę żeby tapeta tonami mi spływała po twarzy. Wyszłam z łazienki do pokoju aby spojrzeć przez drzwi balkonowe co się dzieje w ogrodzie, ale tam nie było nikogo. Ubrałam swoje czarne vans’y i pomyślałam, że pewnie weszli już do środka. Nagle usłyszałam za sobą dźwięk otwieranych drzwi, więc szybko się odwróciłam. W drzwiach zobaczyłam Filipa, czego nigdy bym się nie spodziewała. Po co miałby do mnie przychodzić skoro przez cały dzień ani razu na mnie nie spojrzał?!
-Przepraszam, pomyliłem pokoje. Gdzie jest łazienka?-powiedział. Tym razem wpatrywał się w moje oczy jakby były diamentami czy coś w tym stylu. Nie odwracał wzroku ode mnie ani na sekundę. Już kompletnie nie wiem o co tutaj chodzi.
-Następne drzwi na prawo.-odparłam zakładając ręce na biodra.-Jeśli coś ci się we mnie nie podoba to mów od razu. Odczuwam takie wrażenie po twoim dzisiejszym zachowaniu w stosunku do mnie. Chodzisz i rozmawiasz ze wszystkimi a na mnie nawet nie spojrzysz. Unikasz mnie czy co? Trzeba było nie przychodzić na tą głupią imprezę.- trochę mnie poniosło. Teraz to dopiero mógł sobie pomyśleć, że jestem jakaś porąbana.
-Jasiek powiedział, że mamy do ciebie nie zarywać bo sam będzie do ciebie uderzał.-powiedział chłopak.

-I ty się go słuchasz? Bez przesady. Co ja jakaś rzecz jestem? On sobie mnie już zaklepał?-wykrzyknęłam. Nie mogłam przestać się śmiać na myśl o tym, że Jaś sobie mnie zaklepał. Co to ma być ?! Filip też nie uśmiechał.-Choć pokarzemy mu, że nie ma czegoś takiego jak zaklepywanie.-powiedziałam łapiąc go za rękę. Schodziliśmy tak na dół. Wszyscy stali w salonie i rozmawiali. Gdy Jaś zobaczył, że ja i Filip trzymamy się za rękę od razu do nas podszedł. Jego mina była bezcenna. Razem z Filipem śmialiśmy się pod nosem. Chciałam jeszcze bardziej zdenerwować Jasia i w pewnym momencie, gdy już miałam iść w stronę dziewczyn pocałowałam Filipa w policzek. Gdyby ktoś mógł zobaczyć jak bardzo był wtedy zdenerwowany. Odchodząc poczułam jak Jaś ciągnie mnie za rękę do innego pokoju.
-Czy ty naprawdę coś do niego czujesz?-zapytał. Cały czas trzymał mnie za ręce. Nagle w pewnym momencie przybliżył się do mnie i mnie przytulił.


_______________________________________________________________

Mam nadzieję, że nikt mnie nie zje za to że tydzień nie było rozdziału :3 Wiecie.. szkoła, szkoła, szkoła i leń :D 

A TAK W OGÓLE DZIĘKUJĘ BARDZOOO ZA 800 WYŚWIETLEŃ <3 Na asku pisałam, że jak będzie 700 to wstawiam a tu takie zaskoczenie :33 Nie ważne czy to nabiła jedna osoba i wciskała ciągle "odśwież" XD

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 3

„Jeżeli dla ciebie to jest krótko to podziwiam, że tyle wytrzymałeś. I dziękuję, że tu przy mnie siedziałeś.-chciałam jakoś się odwdzięczyć, że tyle tu wytrzymał. Miał telefon więc chyba za bardzo się nie nudził. Poczułam zimny dotyk chłopaka są swojej lewej dłoni. Odwrócił wzrok z okna i patrzył prosto w moje brązowe oczy. Jego głowa zbliżała się niebezpiecznie blisko mnie.”

Był coraz bliżej. Co on sobie wyobraża?!  Jeszcze parę godzin temu leżałam pod kołami jego samochodu a teraz chce mnie pocałować?! Bez sensu. Jednak chciałam, żeby mnie pocałował, bo brakowało mi kontaktu z płcią przeciwną i nie oszukujmy się… ten chłopak jest przystojny. Więc zdawałoby się, że w tej chwili wygrałam życie. Ale nie, bo po co? Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Jaś szybko odskoczył i udawał, że poprawiał mi poduszkę. W drzwiach stała zestresowana Natalka.
-Dlaczego jemu pozwolili przy Tobie zostać a mi nie? To on Cię przejechał.- powiedziała poirytowana Natalka siadając na krzesełku z prawej strony mojego łóżka. -Przecież ty go nawet nie znasz. A ja jestem twoją przyjaciółką od zawsze!
-Dobrze, uspokój się. Gdybyś to ty tu ze mną siedziała, to i tak robiłabyś to co on przez cały czas.-zachichotałam.
-Jeżeli nie pasuje Ci moja obecność to w każdej chwili mogę wyjść.-powiedział Jaś wstając z krzesełka.
-Nie! Zostań! Przecież musimy jeszcze obgadać sprawę z wypadkiem.- chcąc zatrzymać go jakoś na sali złapałam go za rękę.
-Przepraszam, ale twojej koleżance najwyraźniej przeszkadzam. Przyjdę do Ciebie później.-powiedział Jaś, puszczając do mnie oczko. Gdy wyszedł Natalka odłożyła rzeczy, które mi przyniosła i przesiadła się na jego miejsce.
-Co to była za akcja? Ty chciałaś się z nim całować?!-Natalka tak głośno krzyczała, że pewnie Jaś, który niedawno wyszedł z sali, słyszał to na korytarzu.
-Ty chyba sobie żartujesz! Poprawiał mi tylko poduszkę…-powiedziałam. Nie umiem kłamać, więc Natalka od razu się na mnie poznała.-No dobra! To on chciał mnie pocałować, ale nie wiem po co. Jednego dnia leże u gościa po autem, a drugiego ten gość chce mnie pocałować.
-No spoko. A powiedz mi, wiesz już kiedy będziesz wychodzić?-zapytała.
-Lekarze mówią, że na szczęście nic poważnego się nie stało i jutro będę mogła już wyjść ze szpitala.-odpowiedziałam uradowana tym, że niedługo opuszczę to miejsce. Nigdy nie lubiłam szpitali. Kojarzyły mi się z bezradnością i śmiercią, między innymi z powodu śmierci brata Natalki.
Czas minął nam na rozmowie. Nim się obejrzałyśmy był już wieczór. Do Natalki zadzwoniła jej mama. Niestety musiała już wracać do domu.
-Spotkamy się już jutro u ciebie w domu.-odparłam, aby pocieszyć Natalkę. Gdy już opuściła salę szpitalną, postanowiłam się przebrać w coś normalnego. Zobaczyłam, że przyniosła mi top na ramiączka, dresy i bieliznę. Wstałam, zabrałam ubrania i udałam się w stronę łazienki. Zdziwiłam się, bo nie mogłam otworzyć drzwi. Musiały się zatrzasnąć. Pozostało mi tylko przebrać się na sali, na którą w każdej chwili może ktoś wejść. Moim promyczkiem nadziei stał się parawan stojący po prawej stronie mojego szpitalnego łóżka, zaraz obok krzesełka i szafki. Zdecydowałam, że to tam się przebiorę. Gdy znalazłam się za zasłoną, ściągając z siebie fartuch dostrzegłam pełno siniaków na swoim ciele po wypadku. -Dobrze, że to tylko siniaki.-pomyślałam. W pierwszej kolejności ubrałam bieliznę i top. Spodnie nadal leżały i czekały na swoją kolej. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Speszyłam się. Pomyślałam, że to mógłby być Jaś, bo mówił, że przyjdzie pod wieczór. Słysząc kroki kierujące się w moją stronę szybkim ruchem ręki sięgnęłam po dresy. Jednak nie miałam dość czasu by je założyć. Jedynie zdążyłam zakryć nimi swoje majtki. W tej chwili ujrzałam Jasia odsłaniającego zasłonę.
-Przepraszam! Nie wiedziałem, że się przebierasz.- powiedział, szybko zasłaniając parawan.
-A co według ciebie mogłabym robić za parawanem?-odparłam zawstydzona. Jednym ruchem naciągnęłam na siebie spodnie i odsłoniłam parawan, za którym stał Jaś.-Następnym razem pytaj.-dopowiedziałam. Na twarzy Jasia pojawił się lekki uśmiech, prawdopodobnie z powodu moich rumieńców na twarzy, które pojawiają się przy każdej zawstydzającej sytuacji. Przeczesałam włosy ręką do tyłu i zagryzłam wargę ze zdenerwowania. Usiadłam na łóżku ze złożonymi nogami jak do medytacji a Jaś na końcu łóżka naprzeciwko mnie.
-Dobra. To co to miało znaczyć z tym dziwnym zbliżaniem się do mnie zanim Natalka wparowała do sali?-zapytałam. Ciekawiło mnie to, jakie miał zamiary.
-Przepraszam, chciałem cię pocałować, ale po tym wszystkim co ci zrobiłem tez nie chciałbym się ze sobą całować.-odparł żartobliwie.
-Nie jestem na ciebie zła. Rozumiem, ten incydent to był wypadek, zdarza się.-powiedziałam. Chłopak szeroko się uśmiechnął, dzięki czemu mogłam zobaczyć jego aparat ortodontyczny.-Wiesz, będę potrzebowała jutro podwózki ze szpitala do domu, a coś czuję, że twój samochód mnie polubił. To jak?-zapytałam.
-Jasne, myślę że samochód będzie zadowolony, jeśli będzie mógł cię przewieść a nie przejechać.- odpowiedział.-Ta twoja koleżanka to chyba za bardzo mnie nie lubi…
-Nie wiem. Ona tak ma. Ale spokojnie, nie będziesz musiał się do nikogo przyzwyczajać skoro niedługo wyjeżdżasz. A! I zapomniałam cię spytać co robiłeś w moim mieście skoro mieszkasz gdzieś w całkiem innym województwie?-zapytałam.
-Przyjechałem odwiedzić grób swojej prababci, która została tutaj pochowana. Miała wczoraj urodziny.  Na starość wyjechała z rodzinnego miasta i zamieszkała tutaj ze swoim partnerem. Nie sądziłem, że przydarzy się coś takiego.-tłumaczył Jaś.-A w sprawie tego wyjazdu, to już od dawna planowałem się wyprowadzić. I tak myślę…
-Tak?-zapytałam zaciekawiona.
-I tak myślę, że wprowadzimy się do tego miasta razem z moją ekipą. Co o tym myślisz? Będziemy mogli się bliżej poznać.-powiedział. Jakaś część mnie cieszyła się, że spotkam Jasia jeszcze raz. Druga połowa czuła niesmak po wypadku.
-Będzie super!-odpowiedziałam zagryzając wargi ze zdenerwowania.-A więc, spotkamy się jutro jak już mnie wypiszą. Nie chcę cię wyganiać, ale jestem trochę zmęczona po dzisiejszym dniu.-odparłam jednocześnie ziewając.-Nie gniewasz się?
-Nie no skąd. To do jutra.-powiedział udając się w stronę drzwi. Wychodząc uśmiechnął się tak, że znów mogłam zobaczyć jego aparat na zęby.
Po wyjściu Jasia od razu położyłam się spać. Obudziłam się rano. Gdy wyszłam  z łóżka, zabierając ze sobą ubrania udałam się do łazienki. Teraz dało się już otworzyć drzwi. Po ubraniu się czekałam na wypis. Około godziny dziesiątej do mojej sali wszedł lekarz z wypisem. Byłam już wolna. Gdy wyszłam przed budynek szpitala, nigdzie na parkingu nie widziałam auta Jasia. Czyżby zapomniał? Nagle za swoimi plecami usłyszałam głośne trąbnięcie. Gdy się odwróciłam w samochodzie siedział nie kto inny jak Jaś.
-Co ty robisz?! Pogrzało cię?! Przestraszyłam się!-krzyknęłam ze złością, wsiadając na przednie siedzenie czarnego samochodu chłopaka.
-Nie wiedziałem, że tak na to zareagujesz księżniczko.-odpowiedział Jaś śmiejąc się.
-Przestań, to nie było śmieszne.-powiedziałam, uderzając go lekko pięścią w ramie.

-To gdzie mieszkasz?- zapytał.
-Teraz skręć w lewo.-naprowadzałam Jasia na drogę do domu. Można powiedzieć, że byłam jak żyjąca nawigacja. Po pewnym czasie dojechaliśmy na miejsce. Wyciągnęłam klucz z tylnej kieszeni swoich spodni. Otworzyłam drzwi a w moim salonie była Natalka, Ida i czwórka jakiś nieznanych mi chłopaków. Nagle Jaś zaczął pchać mnie do środka.
-Co to ma być?-zapytałam stanowczo.
-To jest impreza powitalna dla Ciebie!-krzyknęła Ida.
-Ludzie, przecież nie było mnie tylko jeden dzień. Nie musicie od razu robić dla mnie jakiejś imprezy.- powiedziałam. Słyszałam jak nieznajomi szepczą coś na mój temat. Starałam się wsłuchać o czym dokładnie mówią. Gdy wszyscy przenieśli się do ogrodu aby tam świętować  poczułam jak ręce Jasia obwijają się wokół mojej talii. Przytulił się do mnie.
-Gdyby stało Ci się coś poważniejszego, nie darowałbym sobie…- szepnął do mojego ucha zatroskanym głosem po czym pocałował mnie w policzek.



____________________________________________________________

Mam nadzieję, że zakończenie było Polsatowskie :D
Dzięki za 460 wyświetleń mooooordy :3

poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 2

Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że potrącił mnie samochód. Na szczęście nie jechał z dużą prędkością, bo gdy upadłam na ulicę byłam już w pełni świadoma co się dzieje. Widziałam jak Natalia dzwoni przez telefon oraz postać mężczyzny wychodzącą z auta, które mnie powaliło. Wyglądał na młodego, niewiele starszego ode mnie, miał brązowe włosy, piwne oczy i charakterystyczne pieprzyki na twarzy. Leżałam tak wpatrując się w całą sytuację, gdy nagle usłyszałam głos chłopaka:
-Tak mi przykro. Nie chciałem. Obiecuję, że będę przy tobie w drodze do szpitala”

Karetka przyjechała w zadziwiająco szybkim tempie. Gdy wjeżdżałam do niej na noszach słyszałam rozmowę kierowcy z chłopakiem, który mnie potrącił. Był napastowany przeróżnymi pytaniami na mój temat. Najwidoczniej uznali, że mamy ze sobą jakiś związek. Na pewno byłabym z kimś kto mnie potrącił samochodem. Już to widzę. W sumie to wina leżała po obu stronach. Ja zagadałam się z Natalką, a on nie uważał na drogę. Powoli ich głosy słabły. Zaczęłam widzieć mroczki przed oczami. Ratownicy zaczęli mnie szarpać, próbując przy tym jakoś przywrócić mnie do poprzedniego stanu. Traciłam przytomność. Zanim się obejrzałam byliśmy już w szpitalu. Najwidoczniej zemdlałam. Spojrzałam na zegarek wiszący na sali szpitalnej.
-Jest już 3 w nocy ?!-krzyknęłam w sobie. Nie spodziewałam się, że tak długo to wszystko potrwa. Czułam czyjś dotyk na swojej lewej dłoni. Gdy spojrzałam w tę stronę ujrzałam piwnookiego chłopaka. Siedział na krześle, pochylając się. Był tak zajęty swoim telefonem, że nawet nie zauważył, że już się obudziłam. Nie zwracałam na siebie uwagi, bo nie chciałam, żebyśmy zaczęli rozmawiać. Nabrałam pewnego „wstrętu” do człowieka, który sprawił, że teraz leże w szpitalnym łóżku.
Jak na moje nieszczęście zaczęło mnie kręcić w nosie. No i co się stało? Kichnęłam. Dlaczego akurat w tym momencie ?! Chłopak zwrócił swoje ciemne oczy w moją stronę. Popatrzył się na mnie rozbawionym wzrokiem i lekko się uśmiechnął. Kichnęłam tak głośno, że nie dało się tego nie zauważyć. Zapewne pacjenci w innych salach też słyszeli moje kichanie. Zasłoniłam swoje oczy ręką w geście zawstydzenia. Przez palce widziałam jak on się mi przyglądał. Nie wiem co on takiego we mnie widział.
-Jestem gdzieś brudna?- zapytałam, chcąc jakoś przerwać tą niezręczną ciszę.
-Nie. Po prostu lubię patrzeć na coś co jest ładne.- odpowiedział.
-To dlaczego potrącasz ładne coś?-zapytałam podirytowana już samą jego obecnością.
-To był wypadek. A poza tym to też twoja wina. Było czerwone światło a ty wyszłaś na pasy.-miał rację. Nie chciałam dać za wygraną.
-Za to ty nie patrzyłeś na drogę. Przecież gdybyś uważał gdzie jedziesz to byś widział ładne coś wychodzące na ulicę.-odpowiedziałam, wiedząc, że wygraną tej sprzeczki mam już w kieszeni.
-Racja.-odpowiedział zgaszony. – Ale potrzebuje twój numer telefonu.
-Po co ci mój numer telefonu?-zapytałam. Jakby jeszcze nie miał dość mnie i odgnieceń od mojego ciała na swoim samochodzie.
-Chciałbym jakoś wyprostować tą sytuację i przeprosić to ładne coś.-odpowiedział po czym na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-A może to ładne coś ma imię?- zapytałam, mają już dość nazywania mnie jak jakąś rzecz.
-Może ładne coś samo powie jak się nazywa?-odpowiadając pytaniem, zaczął uśmiechać się jeszcze szerzej, jakby go to bawiło.
-To ładne coś, które potrąciłeś ma na imię Oliwka.- chcą już wstać z łóżka i odejść od chłopaka, zorientowałam się, że jestem podłączona do przeróżnej aparatury i mam na sobie jedynie fartuch wiązany z tyłu oraz jakąś szpitalną bieliznę. Wkurzona postanowiła pozostać na miejscu i dalej ciągnąć tą męczącą rozmowę.
-Ten, który potrącił Oliwkę ma na imię Jaś. Miło mi.-odpowiedział, po czym znów wrócił oczami do ekranu swojego telefonu.
-Skoro masz zamiar prowadzić rozmowę nie patrząc mi w oczy to ja dziękuję.-wywróciłam oczami i odwróciłam się na drugą stronę. Liczyłam na jakąś reakcję ze strony chłopaka. Mówię „chłopaka”, bo nie znamy się tak dobrze. Właściwie to wcale się nie znamy. Jednak on nic nie odpowiedział. Wstał z krzesełka przy łóżku i wyszedł na korytarz. Postanowiłam pójść do toalety, która znajdowała się na lewo od drzwi wyjściowych z sali szpitalnej. Teraz mogłam wstać, ponieważ nikogo oprócz mnie nie było na sali i nie bałam się że ktoś zobaczy mnie w samej bieliźnie. Podchodząc do łazienki zauważyłam niedomknięte drzwi wyjściowe na korytarz. Usłyszałam, że chłopak rozmawia z kimś przez telefon o mnie.
-No słuchaj, stary. Bo jest taka sprawa.-zaczął niezręcznie.-Trochę nie uważałem na ulicy i potrąciłem jakąś Oliwkę.-głos drugiego rozmówcy mogłam usłyszeć aż za drzwiami. Wyraźnie krzyczał na chłopaka: ”Jak to?! Ona żyje? Wszystko z nią dobrze? Stary.. Co ty robiłeś za kierownicą?!”. Ze zdenerwowania zaczął przeczesywać swoje brązowe włosy. Odetchnął i zaczął wyjaśniać.-Stary, wszystko z nią dobrze. Jest tylko trochę poobijana, bo nie jechałem szybko. Odpisywałem komuś na sms. Najwyraźniej musiałem komuś dać swój numer na imprezie. Ale to nie była tylko moja wina. Ona mi wyszła na czerwonym!-bronił się z całych sił.-I jest jeszcze jedna sprawa. Będę musiał zostać tu trochę dłużej niż planowałem. Moglibyście przyjechać z ekipą?-zapytał. Słysząc, że chłopak kończy rozmowę, szybko weszłam do łazienki. Gdy wszedł na salę przez okienko w drzwiach obserwowałam każdy jego ruch. Nie robił nic szczególnego. Usiadł na moim łóżku wpatrując się w okno. Postanowiłam wyjść, zasłaniając jakoś swoje nagie plecy. Usiadłam obok niego na łóżku.
-Co się stało?-wyraźnie było widać, że był zrozpaczony.
-Ta cała sytuacja trochę mnie zdołowała. Uwierz nie chciałem cię potrącić. A wcześniej gdy głupio się uśmiechałem, chciałem jakoś cię rozweselić.-wiedziałam, że było mu przykro z tego powodu.
-Długo tu siedziałeś?-zmieniłam temat, aby nie drążyć tego smutnego.-Bo chyba trochę tu leżałam, nie?
-Krótko. Może jakieś szesnaście godzin.-na jego odpowiedź otworzyłam szeroko oczy. Nie miałam pojęcia, że aż tak długo tu leżałam.

-Jeżeli dla ciebie to jest krótko to podziwiam, że tyle wytrzymałeś. I dziękuję, że tu przy mnie siedziałeś.-chciałam jakoś się odwdzięczyć, że tyle tu wytrzymał. Miał telefon więc chyba za bardzo się nie nudził. Nagle poczułam zimny dotyk chłopaka na swojej lewej dłoni. Odwrócił wzrok z okna i patrzył prosto w moje brązowe oczy. Jego głowa zbliżała się niebezpiecznie blisko mnie.


_________________________________________________________________________

Ten rozdział jest odrobinę dłuższy, ponieważ aż tyle udało mi się napisać ;) Myślę, że was zadowoliłam :d

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 1

   Spałam, gdy nagle obudziły mnie wibracje mojego telefonu. Wyciągając go spod poduszki na ekranie ujrzałam numer Natalki. W sumie nie zdziwiło mnie to, że dzwoni do mnie w środku nocy a za parę godzin mamy iść do szkoły. Znałam ją już na wylot i takie akcje były u niej na porządku dziennym. Tym razem jednak wydarzyło się coś, co wywróciło jej życie do góry nogami. Nie zastanawiając się odebrałam telefon a w słuchawce usłyszałam zapłakany głos Natalki:
- Mogę do Ciebie przyjść ? – zapytała z taką bezradnością i rozpaczą, że nie mogłam odmówić, jednak moi rodzice spali na parterze i co by powiedzieli gdybym wpuściła kogoś do domu o tej godzinie? Wiedziałam, że musiało stać się coś poważnego więc zaryzykowałam.
-Jasne. Czekam.- odpowiedziałam ze zmieszaniem na twarzy. Nie dlatego, że nie chcę aby przyszła, lecz dlatego że moi rodzice są bezduszni w związku z moimi relacjami ze społeczeństwem. Uważają, że powinnam więcej czasu poświęcać nauce. Przecież też mam inne zajęcia i zainteresowania i potrzebuję na nie czasu.
-Ale jak będziesz przed drzwiami to daj znać, żeby nie robić hałasu.- upewniłam się, że wszystko pójdzie dobrze i bezszelestnie. Słysząc dźwięk przychodzącego sms’a zbiegłam na dół. Zbiegając oczywiście, nogi stawiałam tak lekko jak tylko mogłam żeby nie obudzić rodziców. Otwierając drzwi w progu ujrzałam zapłakaną Natalkę. Gdy przemknęłyśmy się do pokoju, usiadłyśmy razem na łóżku.
-O co chodzi? Co się stało?- atakowałam biedną dziewczynę pytaniami. Widać było, że nie ma ochoty nic mówić. Była tak roztrzęsiona, że postanowiłam zostawić ją w spokoju.
-Pogadamy jutro jak już ochłoniesz. Teraz kładź się spać. Rano pójdziemy do Ciebie i się ogarniesz.-próbowałam jakoś załagodzić sytuację panującą w tym pomieszczeniu. Nadal nie wiedziałam co się tak naprawdę stało. Miałam nadzieję, że następnego dnia wszystko mi wyjaśni. Okazało się, że Natalka nie spała całą noc rozmyślając na temat tej sytuacji i wpatrując się w biały sufit mojego beżowego pokoju. Musiało stać się coś na prawdę poważnego skoro Natalia, która zazwyczaj w weekendy śpi do południa, nie zamknęła oczu choć na chwilę, żeby odpocząć. Kiedy odwróciłam się w jej stronę zapytałam:
-To opowiesz mi teraz co się stało? Chyba właśnie po to przyszłaś, żebym ci pomogła przejść przez tę trudną sytuację. Ale nie pomogę ci jeśli nie będę wiedziała o co chodzi. To jak?- starałam się jakoś z niej to wyciągnąć. Może gdyby mi wszystko powiedziała i wyrzuciła to z siebie to poczułaby się lepiej.
-Tak, masz rację. Wczoraj wieczorem gdy starałam się nauczyć się czegoś na sprawdzian z polskiego, usłyszałam jak rodzice rozmawiają z kimś bardzo głośno przez telefon. Niedługo potem wybiegli z domu i pojechali do szpitala. Kompletnie nie miałam pojęcia o co może chodzić. Z ciekawości zadzwoniłam do mamy pod pretekstem, czy mogę zamówić coś do jedzenia. W tle usłyszałam jak wszyscy krzyczeli, biegali, prawdopodobnie rodzice byli już w szpitalu. Spytałam się co się stało, czy ktoś z rodziny lub bliskich jest ranny lub chory. Nagle w słuchawce nastała cisza. Słyszałam jedynie głuchy ciągnący się dźwięk kardiomonitora. Od razu wiedziałam, że ktoś tam zmarł, tylko nie wiedziałam kto. Mojego brata -Filipa- długo nie było w domu. Martwiłam się i w głowie zaczęłam tworzyć czarne scenariusze. Pomyślałam, że to Filip mógł mieć wypadek samochodowy. Miał problemy z alkoholem. Spytałam się mamy wprost, czy to Filip jest w szpitalu, chociaż wiedziałam, że może ją to zranić jeszcze bardziej. Nie myliłam się. Filip leżał na stole operacyjnym przywieziony po wypadku. Ze strachu od razu się rozłączyłam. Usiadłam w kącie i zaczęłam płakać. Filip był moim starszym bratem ale też najlepszym przyjacielem. Nie mogłam się pogodzić z tym, że umarł w tak młodym wieku. Potem zadzwoniłam do ciebie. -Natalka kończąc swoją smutną historię znów zaczęła płakać. Nie wiedziałam co mam zrobić, żeby jakoś podnieść ją na duchu. W końcu uścisnęłam ją z całych sił. Mi też było smutno, ponieważ Filip był również przyjacielem moim i Idy. Świetnie się dogadywaliśmy.
-Dobra Nati, wiem, że to stało się wczoraj, ale chyba czas, żeby pójść do ciebie do domu i się ogarnąć, nieprawda? Musisz żyć dalej. Mi też jest smutno, bo Filip był naprawdę świetnym przyjacielem. Ale pamiętaj, że zawsze masz jeszcze rodziców, mnie i Ide.- próbowałam ją pocieszyć i po jej wyrazie twarzy, na którym przejawiał się lekki uśmiech, stwierdzam, że mi się udało. Gdy dotarłyśmy już do domu Natalki, który był nieopodal plaży zdziwiłam się, ponieważ nie było jej rodziców w domu. Nie pocieszali jej. Po prostu jakby zapadli się pod ziemię. Natalka też nie wiedziała gdzie się znajdują. Miała dodatkowe zmartwienie. Widziałam, że znowu jest zdenerwowana. Pobiegła szybko do swojego pokoju. Wyszła już przebrana i z torbą na ramieniu.
-Udawajmy, że nic się nie stało. Idziemy do szkoły czy będziesz tak tu stała?- Na jej twarzy dało się zauważyć sztuczny uśmiech, co nie za bardzo przypadło mi do gustu. Nie lubię jak ktoś udaję, że jest szczęśliwy. Przez całą drogę do szkoły Natalia śmiała się i była wesoła. A droga do szkoły nie należała do najkrótszych, bo mieszkaliśmy na przedmieściach. Natalka udawała szczęśliwą przez 2 lata. Jej rodzice oczywiście wrócili po jednym dniu. Okazało się, że cały czas czuwali nad ciałem Filipa. Nie ukrywam, mi również go brakuje. Można powiedzieć, że był dla mnie kimś więcej nić przyjacielem. Nie szczególnie powodzi mi się w związkach. 

2 lata później...
Jak co rano, wstałam o 6:30, tym razem z uśmiechem na twarzy, ponieważ był to ostatni dzień szkoły. Podeszłam do swojej śnieżno białej komody na przeciwko mojego łóżka, które znajdowało się pod ścianą, po czyste ubrania. Dzisiaj postanowiłam ubrać się bardziej "oficjalnie". Spod dołu jednej z szuflad komody wygrzebałam czarną rozkloszowaną spódniczkę, bordowy top i bieliznę. Ułożyłam wszystko na swoim łóżku, po czym udałam się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Kiedy wyszłam spod prysznica skierowałam się w stronę toaletki stojącej w moim pokoju. Nałożyłam delikatny makijaż. Nie będę przecież wychodzić z domu z toną tapety na twarzy. Po skończonej pracy ubrałam się w wcześniej przygotowany strój, zabrałam swoją torbę i ruszyłam w stronę schodów, aby zjeść śniadanie. Moi rodzice jeszcze spali,dlatego musiałam starać się zachowywać cicho, żeby ich nie obudzić. Nalałam wody do szklanki i przygotowałam sobie jajecznice. Miałam jeszcze trochę czasu aż wybiję godzina 8:00, dlatego pomyślałam, że wyjdę wcześniej i pogonię Natalkę, żeby się pośpieszyła. Podeszłam do wieszaka, nałożyłam swoje czarne vansy, i ruszyłam na w stronę plaży, gdzie znajdował się dom Natalii. Gdy podeszłam do drzwi, ktoś gwałtownie szarpnął za klamkę i otworzył drzwi. W drzwiach stała Natalia widocznie poddenerwowana.
-Co się stało?-spytałam.
-Rodzice uważają, że za bardzo przejmuję się śmiercią Filipa.- odpowiedziała zirytowanym głosem.
-Po części mają racje. Minęły już dwa lata od jego śmierci a ty dalej jesteś w żałobie. Musisz w końcu ruszyć dalej.- weszłyśmy na pasy, byłam zajęta tłumaczeniem Natalce jej sytuacji.-Nie chcesz chyba pozostać w smutku. Kiedyś byłaś taka we...-całe życie przemknęło mi przed oczami, poczułam silny ból na całym moim ciele, słyszałam jak Natalka wykrzykuje moje imię. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że potrącił mnie samochód. Na szczęście nie jechał z dużą prędkością, bo gdy upadłam na ulicę byłam już w pełni świadoma co się dzieje. Widziałam jak Natalia dzwoni przez telefon oraz postać mężczyzny wychodzącą z auta, które mnie powaliło. Wyglądał na młodego, niewiele starszego ode mnie, miał brązowe włosy, piwne oczy i charakterystyczne pieprzyki na twarzy. Leżałam tak wpatrując się w całą sytuację, gdy nagle usłyszałam głos chłopaka:
-Tak mi przykro. Nie chciałem. Obiecuję, że będę przy tobie w drodze do szpitala.



_________________________________________________________________________________

Starałam się :) 

sobota, 7 marca 2015

Początek początku.

Tak.. Na tym blogu planowałam głównie dodawać fotografie własnego autorstwa jednak naszła mnie myśl aby zacząć pisać Fan Fiction. Kilka pytań na które chciałabym wam odpowiedzieć, jednak wiem, że na razie nikt go jeszcze nie czyta ale co tam xD #jolo

Dlaczego akurat o Jasiu?
Fan Fiction jest po części o Janie Dąbrowskim, ponieważ jest jednym z moich ulubionych YouTube'rów. A po drugie może mieć tyle wcieleń według mnie, że idealnie nadaję się do każdego Fan Fiction :D

Co ile dni będą kolejne wypociny?
"Rozdziały" (chociaż nie lubię tego tak nazywać) pojawiać się będą wtedy, kiedy :

-najdzie mnie ochota na pisanie
-wpłynie mi trochę weny do tej wielkiej kuli z kości
-będę miała możliwość skorzystania z komputera

Czy postacie są na kimś wzorowane?
Tak, postacie wzorowane są na moich przyjaciółkach i na mnie :3 Jednak nie podam ich imion bo prawa autorskie, jedna brzydsza od drugiej, każda się wstydzi itd. ;)


Po zapoznanie się z bohaterami mojego ff zapraszam do zakładki "Bohaterowie" :)


To na tyle z podstawowych pytań, które według mnie powinny was zadowolić i tyle wam powinno wystarczyć. Ale jeśli się mylę to w zakładce "Kontakt" jest podany mój PRYWATNY ask, na którym mogłabym wam odpowiedzieć na pytania dotyczące nie tylko ff :3