wtorek, 13 października 2015

Rozdział 14

No. To chyba starczy już tej przerwy, Koniec opierdzielania się :') Wracam, może. Jeszcze się zobaczy. Zależy czy ktoś to jeszcze będzie czytał. Bo pisanie dla 1-2 osób jest moim zdaniem bez sensu. Ale w każdym razie zapraszam na rozdział 8) NIEBAWEM nadeszło.

__________________________________________________________________


"Kasia opowiadała mi o swojej karierze tanecznej. Tańczyła balet w młodości. Mówiła, że brała udział w różnego rodzaju występach. Później próbowała jeszcze innych stylów tańca: od tańca towarzyskiego, aż po taniec nowoczesny. Rozmowę przerwał nam trzask drzwi. Pojawiła się w nich Zuzka ze swoim "gangiem". Już wiedziałam, że to będzie najbardziej znienawidzona część dnia a za razem najwspanialsza."


Podczas zajęć Zuzka podlizywała się instruktorce. Ja radziłam sobie sama w oddali sali do końca. Szło mi całkiem dobrze…chyba. Za każdym razem gdy Kasia spoglądała na mnie uśmiechała się i kiwała głową. Poszłam do szatni przed wszystkimi żeby się przebrać i nie musieć wysłuchiwać Zuzki. Po wszystkim czekałam na korytarzu na Filipa. Co chwile sprawdzałam godzinę na telefonie. Spóźniał się. Może wypadło mu coś ważnego? Wstałam z ławki na której przed chwilą siedziałam, założyłam torbę na ramię i zaczęłam iść w stronę wyjścia ze szkoły. 
-Nie przyszedł po ciebie? Jaka szkoda.-usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam tam nie kogo innego jak Zuzke. Tym razem była sama. Aż dziwne.-Może ma cię już dość? Cały czas za nim łazisz.
-To ja cały czas za nim łażę?!-wybuchnęłam śmiechem.-No nie. Dziewczyno. Czy ty siebie słyszysz?! To ty cały czas go prześladujesz razem z tymi swoimi koleżaneczkami. Nie dajecie mu spokoju!
-Tak to jest jak jest się sławnym, skarbie.-zarzuciła swoimi włosami i odeszła. Sławnym? Niby od kiedy Filip jest sławny i z jakiego powodu? Dobra, jest popularny ale sławny? W tym momencie dostałam sms’a od Filipa:
„Przepraszam. Coś mi wypadło. Nie gniewaj się. Wróć taksówką albo zadzwoń po Janka.”
Świetnie. Nienawidzę jeździć autobusami. Chyba zostaje Janek i taksówka. Za taksówkę trzeba zapłacić a ja nie mam pieniędzy. A więc Janek. Dzwonię. Nie odbiera. „Cześć tu Janek. Zostaw wiadomość, jak to coś ważnego.”. No trudno. Wróciłam na pieszo. Zanim doszłam do domu już się ściemniło. W kuchni stała Agnieszka, gotowała kolację. Przywitałam się i poszłam na górę do pokoju. Nie jestem przyzwyczajona do mieszkania z współlokatorami. Rzuciłam torbę w kąt pokoju. Przebrałam się w coś wygodniejszego. Spodenki i bokserka są zdecydowanie lepsze od dżinsów. Związałam włosy w koka i poszłam się umyć. W końcu jutro wtorek i znowu szkoła. Telefon nagle zaczął dzwonić gdy myłam zęby. Filip. Odebrałam wcześniej kończąc mycie. 
-Hej.-zaczęłam.
-Hej. Nie jesteś zła?
-Nie. Dlaczego miałabym być? Musiałeś coś zrobić. Rozumiem.
-Uf. To dobrze. Jak tam na lekcjach tańca?-spytał. Miałam nadzieję, że tego nie zrobi.
-Normalnie. A jak miało być?
-No wiesz, gdybym został, wiedziałbym jak było.
-Alee, gdybyś został, dowiedział byś się jaka jestem beznadziejna i tylko bym się zbłaźniła.-zapewniłam.
-Nie przesadzaj, pewnie jesteś świetna.-gdyby tylko tak było.
-Filip? Mam pytanie.
-Hm? Mów.-wyraźnie się zaniepokoił.
-Czy ty.. no wiesz… Czy ty jesteś sławny czy coś w tym stylu?-cisza.-To znaczy, nie chodzi o popularność, bo popularny jesteś, ale czy jesteś sławny w tym sensie jak gwiazda czy coś.-nadal cisza.-Bo Zuzka nagadał mi bzdur na twój temat. Nie wierze w nie, ale wolę się upewnić.-Nic.-Filip?
-Co? A tak. No więc. W pewnym sensie jestem sławny. Tak trochę. Trochę bardzo.
-Ale jak?! Dlaczego?!-krzyczałam.
-Uspokój się Oliwka. Jutro się spotkamy to ci opowiem. Myślałem, że wiesz.
-Myślałeś, że co wiem?!
-Myślałem, że wiesz, że jestem youtube’rem.
-No świetnie!-Wiedziałam kim jest youtube’r.- Kiedy zamierzałeś mi to powiedzieć?!
-Myślałem, że wiesz!
-To teraz wiesz, że nie wiedziałam!-rozłączyłam się. Byłam wściekła. Dopiero gdy po godzinie ochłonęłam, zrozumiałam, że to moja wina. Przecież on nie wiedział. Ale przynajmniej mógł wspomnieć. Jestem głupia, że się nie domyśliłam. Janek i reszta pewnie od dawna wiedzą. Jak mogli mi nie powiedzieć?! Nie mogłam się skupić na jednej rzeczy. W głowie miałam huragan myśli. Skoro Filip jest sławny to musi mieć fanki a nawet psychofanki, które przyklejają sobie jego plakaty na ścianach i co gorsze niektóre nawet do nich mówią. Aż zadrżałam. One pewnie znają go lepiej ode mnie. Złapałam się na głowę siadając na krześle przy biurku. Miałam wyrzuty sumienia. Jak mogłam na niego krzyczeć?! Już sięgałam po telefon, żeby napisać mu sms’a „Przepraszam” ale powstrzymałam się. Gdybym tak napisała wyszłabym na słabą. Nie chce być słaba. Rzuciłam telefon na biurko i zeszłam na dół po schodach na kolację, którą zrobiła Agnieszka. Zapiekanka z kurczakiem i brokułami była pyszna.
-Nie wiedziałam, że umiesz tak dobrze gotować.-powiedziałam gdy kończyłyśmy posiłek przy stole.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.-odpowiedziała i puściła oczko w moją stronę. Po kolacji poszłyśmy obie do swoich pokoi. Wzięłam telefon i położyłam się pod kocem na łóżku. Gdy odblokowałam go, na ekranie było 7 nieodebranych połączeń od …… Filipa. Nie wiedziałam czy oddzwaniać czy nie. W końcu jednak zdecydowałam się zasnąć.

Następnego dnia rano wstałam o tej samej godzinie co zawsze. Umyłam się, rozczesałam włosy i pomalowałam się. Ubrałam białą koszulkę, na którą narzuciłam jasną dżinsową koszulę z podwiniętymi rękawami i czarne leginsy. Wzięłam torbę i telefon  i zeszłam na dół. Aga jeszcze spała. Wyjęłam z lodówki jogurt truskawkowy i wrzuciłam go do torby. Nałożyłam czarne, połyskliwe sznurowane botki, czarną czapkę i wyszłam z domu. Szłam na pieszo. Miałam jeszcze dużo czasu, więc wybrałam trochę dłuższą drogę, która prowadzi obok kawiarni. Kupiłam sobie świeżą czekoladową mokke i ruszyłam do szkoły. Zimny wiatr wywiewał mi rozpuszczone włosy w każdą stronę.Akurat przechodziłam przez park. Złote, rude, czerwone, brązowe liście leżały wszędzie. Niektóre trzymały się jeszcze gałęzi. To wszystko wyglądało tak pięknie(nastrojowa muzyczka). A myślałam, że październik będzie okropny. Wbiegałam w sterty liści, wyrzucałam je do góry. Zachowywałam się jak dziecko. Ludzie przechodzili obok i dziwnie się na mnie patrzyli. W sumie to nie obchodziło mnie ich zdanie na mój temat. Oderwałam się od życia, dzięki liściom. Głupio to brzmi. Wyszłam na główną ulicę, z której miałam dojść do szkoły. Nagle podbiegły do mnie jakieś 2 dziewczyny. Strasznie się ekscytowały.
-Cześć! To ty jesteś Oliwka?! Przyjaźnisz się z chłopakami z Terefere, prawda?!

4 komentarze: