środa, 14 października 2015

Rozdział 15

Czyżbym złapała bakcyla rozdziałowego? Nie ważne. Kolejny rozdział w jednym dniu! JUHU! Ten jest trochę krótszy, ale nadrabia akcją 8) Zapraszam. KOMENTARZE SĄ FAJNIUSIE.
Edit: Dziś już środa.
Edit2: Trochę mniej Jasia, ale chyba da się przeżyć.
___________________________________________________________________


"Ludzie przechodzili obok i dziwnie się na mnie patrzyli. W sumie to nie obchodziło mnie ich zdanie na mój temat. Oderwałam się od życia, dzięki liściom. Głupio to brzmi. Wyszłam na główną ulicę, z której miałam dojść do szkoły. Nagle podbiegły do mnie jakieś 2 dziewczyny. Strasznie się ekscytowały.
-Cześć! To ty jesteś Oliwka?! Przyjaźnisz się z chłopakami z Terefere, prawda?!"


-Co? O co wam chodzi? Jakie Terefere?-kolejna niespodzianka.
-Nie udawaj, że nie wiesz. Nie wygadamy się nikomu, że cię spotkałyśmy. Tyle osób chciałoby być teraz na naszym miejscu.
-Czekajcie. Wolniej. Skąd wy mnie w ogóle znacie? I dlaczego ludzie chcieliby do mnie podejść?-może to ma związek z Filipem?
-No przyjaźnisz się z Filipem i Jaśkiem, tak?-pokiwałam głową.-No i oni robili lajwa, wiesz takie na żywo.-No przecież nie jestem głupia.-No i tam o tobie wspomnieli. Ale przypadkowo. Zaraz potem skończyli.-kolejna rzecz, o której nie powiedział mi Filip. I Jasiek jest w to wplątany? Rozmowę przerwał dzwoniący telefon.
-Halo? Oliwka? Gdzie jesteś?-To Natalia mnie uratowała.-Miałyśmy obgadać projekt na biologie. Przychodź szybko.
-Ide.-rozłączyłam się.-Przepraszam dziewczyny. Muszę iść.-odeszłam od nich na parę metrów. Szłam szybko, żeby mnie nie dogoniły.
-Czekaj! Możemy sobie chociaż zrobić zdjęcie?!
-Wolałabym nie!-krzyczałam z oddali.
Kiedy dotarłam do szkoły Natalia stała w holu. Nikogo poza nami i sprzątaczkami nie było jeszcze w szkole. Zabrałyśmy klucze od sali biologicznej i tam spędziłyśmy jakąś godzinę. Nie mogłam się na niczym skupić. Cały czas myślałam o tym, co powiedziały mi tamte dziewczyny. Jak oni tak mogli mnie okłamywać?! Jak?! Dlaczego nie powiedzieli od razu? Po moim policzku mimowolnie spłynęła łza.
-Oliwka, wszystko w porządku?-zapytała Natalia.
-Tak, tak.-otarłam łzę.-Dokończmy omawiać projekt.
Po skończeniu wyszłam na korytarz i kierowałam się na zewnątrz, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Byłam już na holu, gdy przez drzwi wejściowe wszedł Filip. Spanikowałam i uciekłam. Nie chce z nim rozmawiać a jednocześnie chcę żeby wszystko mi wytłumaczył. Chyba mnie zauważył, bo zaczął iść w tą samą stronę co ja. Przyśpieszyła kroku i weszłam do damskiej toalety. Spojrzałam w lustro zawieszone na ścianie nad umywalką. Ściany w naszych szkolnych łazienkach były całkowicie zabazgrane. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły i wszedł przez nie Filip.
-Nie. Wyjdź.
-Oliwka. Daj mi się wytłumaczyć.-podszedł bliżej mnie.
-Ale Filip, czy ty nie rozumiesz, że nie ma co tłumaczyć? Razem z Jaśkiem ukryliście prawdę i tyle. Nie raczyliście mi powiedzieć.
-Myśleliśmy z chłopakami, że wiesz. W końcu jesteś dość „aktywna” w internecie. Jak masz wolną chwilę to siedzisz w telefonie.-wyjaśniał.
-Z chłopakami? To wy wszyscy w tym siedzicie? Teraz już wiem dlaczego Terefere.-Na twarzy Filipa pojawiło się zdziwienie.-Tak, wiem o tym już. Dzisiaj rano podeszły do mnie jakieś 2 twoje fanki. Chciały zdjęcie. Nawet mnie nie znają Filip! Co wy z Jaśkiem nagadaliście?!-łzy napływały mi do oczu. Nie chciałam mu tego pokazać dlatego odwróciłam głowę w bok.
-Ale my nie chcieliśmy! To Jasiek palnął. Pytali się. Szturchałem go, żeby przestał.-podszedł jeszcze bliżej, na tyle, że między nami było tylko parę centymetrów odstępu.
-Może nie chce należeć do tego waszego chorego świata gwiazd internetu, gdzie nawet nie możesz wyjść spokojnie na ulicę bo zaraz atakują cię nieznane ci osoby Filip. Ja się na to nie pisałam. Nie chciałam być zauważalna!-biłam pięściami o klatkę piersiową chłopaka płacząc. Ten objął mnie w pasie i przyciągnął jeszcze bliżej, tak że między naszymi ciałami nie było już wolnej przestrzeni.-Ja nie chciałam. Przepraszam.-Wtuliłam się w niego. Nie mam pojęcia dlaczego, ale tego teraz właśnie potrzebowałam. Filip pachniał inaczej niż Janek. Tak… ostrzej. Nie wiem jak mam to określić. Ale to nie było złe. Wręcz przeciwnie. Podniosłam głowę. Po policzkach spływały mi łzy, ale już nie płakałam. Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy.
-Wybaczysz mi i Jankowi? To naprawdę był przyp…
-Tak.-Przerwałam. Lekko się uśmiechnęłam, co on odwzajemnił. Patrzeliśmy raz to na swoje oczy, raz na usta. No i… Tak wyszło. Całowaliśmy się.W szkolnej toalecie. Ja i Filip. Podobało mi się. Ale nie mówię, że z Jaśkiem było źle. Jaś po prostu jest delikatniejszy, co też mi się podoba. Dlaczego ja cały czas ich do siebie porównuje? Nie wiem co ze mną jest. Gdy już się od siebie oderwaliśmy zobaczyłam blask flesza, a za plecami Filipa, jakąś postać stojącą z komórką przed twarzą. Zapewne, żeby nie dało się rozpoznać. Jak zauważyła, że na nią patrzę uciekła z łazienki. Pobiegłam za nią razem z Filipem.

wtorek, 13 października 2015

Rozdział 14

No. To chyba starczy już tej przerwy, Koniec opierdzielania się :') Wracam, może. Jeszcze się zobaczy. Zależy czy ktoś to jeszcze będzie czytał. Bo pisanie dla 1-2 osób jest moim zdaniem bez sensu. Ale w każdym razie zapraszam na rozdział 8) NIEBAWEM nadeszło.

__________________________________________________________________


"Kasia opowiadała mi o swojej karierze tanecznej. Tańczyła balet w młodości. Mówiła, że brała udział w różnego rodzaju występach. Później próbowała jeszcze innych stylów tańca: od tańca towarzyskiego, aż po taniec nowoczesny. Rozmowę przerwał nam trzask drzwi. Pojawiła się w nich Zuzka ze swoim "gangiem". Już wiedziałam, że to będzie najbardziej znienawidzona część dnia a za razem najwspanialsza."


Podczas zajęć Zuzka podlizywała się instruktorce. Ja radziłam sobie sama w oddali sali do końca. Szło mi całkiem dobrze…chyba. Za każdym razem gdy Kasia spoglądała na mnie uśmiechała się i kiwała głową. Poszłam do szatni przed wszystkimi żeby się przebrać i nie musieć wysłuchiwać Zuzki. Po wszystkim czekałam na korytarzu na Filipa. Co chwile sprawdzałam godzinę na telefonie. Spóźniał się. Może wypadło mu coś ważnego? Wstałam z ławki na której przed chwilą siedziałam, założyłam torbę na ramię i zaczęłam iść w stronę wyjścia ze szkoły. 
-Nie przyszedł po ciebie? Jaka szkoda.-usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam tam nie kogo innego jak Zuzke. Tym razem była sama. Aż dziwne.-Może ma cię już dość? Cały czas za nim łazisz.
-To ja cały czas za nim łażę?!-wybuchnęłam śmiechem.-No nie. Dziewczyno. Czy ty siebie słyszysz?! To ty cały czas go prześladujesz razem z tymi swoimi koleżaneczkami. Nie dajecie mu spokoju!
-Tak to jest jak jest się sławnym, skarbie.-zarzuciła swoimi włosami i odeszła. Sławnym? Niby od kiedy Filip jest sławny i z jakiego powodu? Dobra, jest popularny ale sławny? W tym momencie dostałam sms’a od Filipa:
„Przepraszam. Coś mi wypadło. Nie gniewaj się. Wróć taksówką albo zadzwoń po Janka.”
Świetnie. Nienawidzę jeździć autobusami. Chyba zostaje Janek i taksówka. Za taksówkę trzeba zapłacić a ja nie mam pieniędzy. A więc Janek. Dzwonię. Nie odbiera. „Cześć tu Janek. Zostaw wiadomość, jak to coś ważnego.”. No trudno. Wróciłam na pieszo. Zanim doszłam do domu już się ściemniło. W kuchni stała Agnieszka, gotowała kolację. Przywitałam się i poszłam na górę do pokoju. Nie jestem przyzwyczajona do mieszkania z współlokatorami. Rzuciłam torbę w kąt pokoju. Przebrałam się w coś wygodniejszego. Spodenki i bokserka są zdecydowanie lepsze od dżinsów. Związałam włosy w koka i poszłam się umyć. W końcu jutro wtorek i znowu szkoła. Telefon nagle zaczął dzwonić gdy myłam zęby. Filip. Odebrałam wcześniej kończąc mycie. 
-Hej.-zaczęłam.
-Hej. Nie jesteś zła?
-Nie. Dlaczego miałabym być? Musiałeś coś zrobić. Rozumiem.
-Uf. To dobrze. Jak tam na lekcjach tańca?-spytał. Miałam nadzieję, że tego nie zrobi.
-Normalnie. A jak miało być?
-No wiesz, gdybym został, wiedziałbym jak było.
-Alee, gdybyś został, dowiedział byś się jaka jestem beznadziejna i tylko bym się zbłaźniła.-zapewniłam.
-Nie przesadzaj, pewnie jesteś świetna.-gdyby tylko tak było.
-Filip? Mam pytanie.
-Hm? Mów.-wyraźnie się zaniepokoił.
-Czy ty.. no wiesz… Czy ty jesteś sławny czy coś w tym stylu?-cisza.-To znaczy, nie chodzi o popularność, bo popularny jesteś, ale czy jesteś sławny w tym sensie jak gwiazda czy coś.-nadal cisza.-Bo Zuzka nagadał mi bzdur na twój temat. Nie wierze w nie, ale wolę się upewnić.-Nic.-Filip?
-Co? A tak. No więc. W pewnym sensie jestem sławny. Tak trochę. Trochę bardzo.
-Ale jak?! Dlaczego?!-krzyczałam.
-Uspokój się Oliwka. Jutro się spotkamy to ci opowiem. Myślałem, że wiesz.
-Myślałeś, że co wiem?!
-Myślałem, że wiesz, że jestem youtube’rem.
-No świetnie!-Wiedziałam kim jest youtube’r.- Kiedy zamierzałeś mi to powiedzieć?!
-Myślałem, że wiesz!
-To teraz wiesz, że nie wiedziałam!-rozłączyłam się. Byłam wściekła. Dopiero gdy po godzinie ochłonęłam, zrozumiałam, że to moja wina. Przecież on nie wiedział. Ale przynajmniej mógł wspomnieć. Jestem głupia, że się nie domyśliłam. Janek i reszta pewnie od dawna wiedzą. Jak mogli mi nie powiedzieć?! Nie mogłam się skupić na jednej rzeczy. W głowie miałam huragan myśli. Skoro Filip jest sławny to musi mieć fanki a nawet psychofanki, które przyklejają sobie jego plakaty na ścianach i co gorsze niektóre nawet do nich mówią. Aż zadrżałam. One pewnie znają go lepiej ode mnie. Złapałam się na głowę siadając na krześle przy biurku. Miałam wyrzuty sumienia. Jak mogłam na niego krzyczeć?! Już sięgałam po telefon, żeby napisać mu sms’a „Przepraszam” ale powstrzymałam się. Gdybym tak napisała wyszłabym na słabą. Nie chce być słaba. Rzuciłam telefon na biurko i zeszłam na dół po schodach na kolację, którą zrobiła Agnieszka. Zapiekanka z kurczakiem i brokułami była pyszna.
-Nie wiedziałam, że umiesz tak dobrze gotować.-powiedziałam gdy kończyłyśmy posiłek przy stole.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.-odpowiedziała i puściła oczko w moją stronę. Po kolacji poszłyśmy obie do swoich pokoi. Wzięłam telefon i położyłam się pod kocem na łóżku. Gdy odblokowałam go, na ekranie było 7 nieodebranych połączeń od …… Filipa. Nie wiedziałam czy oddzwaniać czy nie. W końcu jednak zdecydowałam się zasnąć.

Następnego dnia rano wstałam o tej samej godzinie co zawsze. Umyłam się, rozczesałam włosy i pomalowałam się. Ubrałam białą koszulkę, na którą narzuciłam jasną dżinsową koszulę z podwiniętymi rękawami i czarne leginsy. Wzięłam torbę i telefon  i zeszłam na dół. Aga jeszcze spała. Wyjęłam z lodówki jogurt truskawkowy i wrzuciłam go do torby. Nałożyłam czarne, połyskliwe sznurowane botki, czarną czapkę i wyszłam z domu. Szłam na pieszo. Miałam jeszcze dużo czasu, więc wybrałam trochę dłuższą drogę, która prowadzi obok kawiarni. Kupiłam sobie świeżą czekoladową mokke i ruszyłam do szkoły. Zimny wiatr wywiewał mi rozpuszczone włosy w każdą stronę.Akurat przechodziłam przez park. Złote, rude, czerwone, brązowe liście leżały wszędzie. Niektóre trzymały się jeszcze gałęzi. To wszystko wyglądało tak pięknie(nastrojowa muzyczka). A myślałam, że październik będzie okropny. Wbiegałam w sterty liści, wyrzucałam je do góry. Zachowywałam się jak dziecko. Ludzie przechodzili obok i dziwnie się na mnie patrzyli. W sumie to nie obchodziło mnie ich zdanie na mój temat. Oderwałam się od życia, dzięki liściom. Głupio to brzmi. Wyszłam na główną ulicę, z której miałam dojść do szkoły. Nagle podbiegły do mnie jakieś 2 dziewczyny. Strasznie się ekscytowały.
-Cześć! To ty jesteś Oliwka?! Przyjaźnisz się z chłopakami z Terefere, prawda?!

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 13


Bardzo, ale to bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo was przepraszam za brak rozdziału przez: 2 tygodnie i 5 dni. Starałam się go napisać, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Ten rozdział też jest taki sobie. Obiecuję, że rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu. A jeżeli się nie pojawią to będę musiała wstawić 2 rozdziały jednego dnia. Taka kara dla mnie :) Życzę miłego czytania i żeby ten nijaki rozdział wam się spodobał.

Zapraszam na ASKA

ZAGŁOSUJCIE W ANKIECIE PO PRAWEJ -------->>

______________________________________________________________


„Otworzyłam je a moim oczom ukazała się wysoka kobieta. Czarne włosy, krótko ścięte, ciemne oczy.
-Czy trafiłam pod właściwy adres?-powiedziała podając mi kartkę z adresem.
-Tak, a o co chodzi?
-Czy masz na imię Oliwka?
-Co się tutaj dzieje?!-już prawie krzyczałam. Ta kobieta wiedziała gdzie mieszkam i jak mam na imię.
-Jestem Agnieszka, twoja biologiczna siostra.”

Na dźwięk tych słów serce stanęło mi w gardle. Nie mogłam oddychać. Czy to znaczy, że jestem adoptowana? Albo, że moi rodzice oddali moją siostrę do adopcji? O ile ta kobieta nie kłamie. Stałam w drzwiach jak wryta.
-Ja wiem, że to jest dla ciebie ciężkie. Być okłamywaną cała życie. Rodzice nie wspominali ci o tym, że zostałaś adoptowana?
-Nie. Nie! To niemożliwe! Kłamiesz!-do moich oczu mimowolnie zaczęły napływać łzy. Zacisnęłam ręce w pięści.
-Spokojnie. Mówię prawdę. Ja też dowiedziałam się o tym niedawno. Dlatego postanowiłam cię odszukać.
-Ale dlaczego mi nie powiedzieli?!-w tej chwili podszedł do mnie Jaś. Popatrzyłam na niego przez zaszklone oczy. Chłopak bez zastanowienia mocno mnie przytulił.
-Proszę, niech pani wejdzie.-powiedział otwierając szerzej drzwi tak, aby kobieta mogła spokojnie przejść obok nas. Nie chciałam odchodzić od niego. Mocniej zacisnęłam ramiona wokół pasa chłopaka.-Idź, porozmawiaj z nią. Wszystko będzie dobrze.-uniósł mój podbródek do góry.
-Chyba masz rację…- powiedziałam niepewnie. Niechętnie puściłam Jasia i ruszyłam w stronę salonu, w którym siedziała kobieta.
-To ja może już pójdę…- dodał wkładając ręce do kieszeni swoich czarnych spodni.
-Nie. Zostań. Proszę.-spojrzałam błagalnym wzrokiem. Poklepałam miejsce na kanapie obok mnie żeby Jaś usiadł obok mnie. Gdy już to zrobił mocno złapałam go za rękę.-Mogłaby mi pani wytłumaczyć o co tu chodzi?
-Już ci mówię. Pamiętam dzień twoich urodzin. Miałam wtedy 4 lata. Zaraz gdy przewieźli naszą matkę na salę, ciebie oddano jakimś ludziom. Mama powtarzała mi, że to dobrzy ludzie, i że się tobą zaopiekują jak należy. Niedługo tydzień po porodzie mama zmarła a mnie oddali do domu dziecka. Ojciec zginął wcześniej w wypadku samochodowym. Zostałam sama. Mieszkałam tam ponad 7 lat. Adoptowała mnie para małżonków w podeszłym wieku. Gdy skończyłam 18 lat rodzice przypomnieli mi o naszej matce i o Tobie. Postanowiłam cię znaleźć bo pewnie o niczym nie wiedziałaś. I tak po dłuższym czasie poszukiwań dotarłam tu. Wiem, że to dla ciebie szokujące ale taka jest prawda.-Nie mogłam uwierzyć w to co ta kobieta mówiła. Siedziałam tak wpatrzona w jej twarz i z sekundy na sekundę ściskałam dłoń Jasia coraz bardziej.-No i jest jeszcze jedna sprawa… Bo tak jakby pokłóciłam się z moimi przybranymi rodzicami i oni wyrzucili mnie z domu. Jeśli to dla ciebie nie jest problem to, czy mogłabyś mnie przygarnąć? W końcu jesteśmy siostrami..
-Ty chyba sobie żartujesz?!-prychnęłam jej prosto w twarz.-Zjawiasz się nagle w moim życiu, mówisz mi, że jestem adoptowana, a moi biologiczni rodzice nie żyją i jeszcze chcesz u mnie mieszkać?! Nawet nie wiem, czy ty mówisz prawdę!
-Zawsze można zrobić przeróżne badania potwierdzające nasze pokrewieństwo.-wywróciła oczami.-Ale proszę cię! Nie mam się teraz gdzie zatrzymać, a ty jesteś jedyną znaną mi tutaj osobą w pewnym sensie.
-Nie mogę cię przyjąć do siebie do domu. Nawet cię nie znam. Nie mam co do ciebie zaufania.- skrzywiłam się.
-Przenocuj mnie do czasu aż nie zrobimy badań i nie będzie wiadomo czy jesteśmy spokrewnione. Na prawdę nie mam się gdzie zatrzymać i nie mam żadnych pieniędzy.- kobieta miała łzy w oczach.
-Dobrze. A co jak się okaże że jesteśmy siostrami? W sumie to chyba  mogłabyś u mnie zostać bo i tak mieszkam sama. Byłoby mi raźniej.-uśmiechnęłam się do kobiety na co ona odwzajemniła swoim uśmiechem i otarła łzy spływające po jej policzkach.
-Na prawdę zrobiłabyś to dla mnie ?- spojrzała na mnie pełna nadziei. Skinęłam jej głową a ona zerwała się z fotela i podbiegła mnie przytulic. Pokazałam Agnieszce pokój gościnny. Niedługo potem Jaś wyszedł. Spędziliśmy całą noc na rozmowie. Okazało się, że mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego. Polubiłam ją. Rano było mi bardzo ciężko wstać bo spalam tylko 4 godziny. Nie poszłam na dwie pierwsze lekcje. Dzisiaj dziewczyny nie dawały Filipowi spokoju. Gdy siadał obok mnie żebyśmy mogli spokojnie  pogadać zaraz wszystkie siadały obok i okrążały nas. Ja nie wiem dlaczego on jest taki popularny. Ok. Jest przystojny, ale chyba nie aż tak co nie? Chyba, że ja jestem jakaś dziwna i tego nie dostrzegam. One pewnie nawet nie znają jego charakteru. Co go interesuje, co lubi, itd. Lecą na niego tylko ze względu na wygląd. Ale wracając do tematu całe przerwy przesiadywaliśmy z fałszywymi dziewczynkami. W ciszy. Tylko one rozmawiały miedzy sobą.

Po lekcjach miałam swoje pierwsze zajęcia taneczne. Filip pozbył się swoich "piesków". W sumie to do nich pasuje. Psy zawsze podążają za swoim panem. Tylko w tym przypadku on jest ich ofiarą. Któregoś dnia powiedział mi, że najchętniej rzuciłby je w jakiś rów czy coś. Ja bym do tego wycięła im sprawne narządy i oddała ludziom, którzy ich potrzebują. Ale mniejsza. Filip odprowadził mnie na sale gimnastyczną. Chciał zostać i oglądać ale ja się wstydziłam jego reakcji bo nigdy nie tańczyłam. Na pewno moje ruchy przypominałyby umierającego ale jeszcze pląsającego walenia. Więc poprosiłam go, żeby wyszedł. Poszła do szatni przebrać się w jakieś wygodniejsze ubrania. Na sali jeszcze nikogo nie było. A co jak te zajęcia nie są dzisiaj? A co jak będę na nich sama? Jak nikt więcej się nie zapisał? Tylko bym się zbłaźniła ćwicząc samemu razem z instruktorem. Na szczęście po 10 minutach czekania ktoś wreszcie wszedł na salę. Była to bardzo zgrabna kobieta o blond włosach spiętych w koka. Na oko wyglądała na trzydzieści parę lat. Miała na sobie strój do ćwiczeń.
-Jesteś tutaj sama?-zapytała kobieta siadając obok mnie na ławce.
-Tak, proszę pani.
-Mów mi Kasia. Nie lubię jak ktoś mówi do mnie per pani. To mnie postarza.-uśmiechnęła się do mnie.-Jesteś jedyną osobą, która się nie spóźniła na pierwsze zajęcia. Masz już u mnie plusa.-rozpierała mnie duma.- Chodźmy się rozgrzać. Stałyśmy na środku sali rozgrzewając się. Kasia opowiadała mi o swojej karierze tanecznej. Tańczyła balet w młodości. Mówiła, że brała udział w różnego rodzaju występach. Później próbowała jeszcze innych stylów tańca: od tańca towarzyskiego, aż po taniec nowoczesny. Rozmowę przerwał nam trzask drzwi. Pojawiła się w nich Zuzka ze swoim "gangiem". Już wiedziała, że to będzie najbardziej znienawidzona część dnia a za razem najwspanialsza.

czwartek, 21 maja 2015

Rozdział 12


Tydzień nie było rozdziału, bardzo was za to przepraszam. Szkoła jest nie fajna i brak weny też. Ale dzisiaj mam urodziny =^-^= Może z tego powodu napiszę wam jakiś gratisowy rozdział czy coś. Jeszcze nie wiem. Mam nadzieję, że ten wam się spodoba.


ZAPRASZAM DO GŁOSOWANIA W ANKIECIE PO PRAWEJ --->

__________________________________________________________



„Miałam już złożyć pocałunek na jego poliku, gdy odwrócił się w moją stronę i nasze usta się spotkały. Szybko odskoczyłam. Wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć.-Miało być policzek ty zdrajco!-byłam zdenerwowana na Filipa i popchnęłam go w tył. Jednak bawiła mnie reakcja dziewczyn.-Ja idę do domu.-dodałam odchodząc od chłopaka.
-Poczekaj! Odprowadzę cię.-dobiegł do mnie i objął mnie ramieniem.-To dla lepszego efektu.-żeby naprzykrzyć się Zuzce zrobię wszystko, więc objęłam go rękoma w pasie.”

Gdy wyszliśmy poza teren szkoły, tak że Zuzka i jej grupka nas nie widziały, puściłam Filipa. Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Już na wejściu do domu przywitał mnie Glitter. Jak zwykle radośnie machał swoim ogonkiem. Ja nie wiem jak ten pies ma w sobie tyle szczęścia. Rzuciłam torbę w kąt i opadłam na kanapę włączając przy tym telewizor. Było mi tak wygodnie i przytulnie na kanapie, że nieświadomie zamknęłam oczy. Obudziłam się, gdy na swojej twarzy poczułam wilgotny język psa. Otarłam twarz i spojrzałam na zegar.
-Już 20 ?!- wykrzyknęłam i gwałtownie zerwałam się na nogi, przez co momentalnie zakręciło mi się w głowie. W pośpiechu wywróciłam się o stolik i upadłam na ziemię razem z ramką. Było w niej nasze zdjęcie rodzinne. Rodzice i ja pomiędzy uliczkami wioski na Santorini. Długo nie rozmawialiśmy. Wcale do mnie nie dzwonią. A jak ja do nich dzwonię to nie odbierają, albo są zbyt zajęci. Tęsknię za nimi. Jestem jedynaczką, więc w życiu musiałam dawać sobie radę sama. Kiedyś wspólnie jadaliśmy obiady i kolacje. Brakuje mi tych rodzinnych wieczorów. Jedna słona łza pociekła po moim poliku. W jednej chwili spojrzałam na Glittera, który siedział na kanapie z przekrzywioną głową w bok i w wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem tymi swoimi błyszczącymi, czarnymi ślepiami. Od razu się uśmiechnęłam. Chociaż jeden, którego obchodzę. Może mu też chodzić tylko o jedzenie, ale wolałabym się trzymać tej lepszej wersji. Powoli podniosłam się, odłożyłam zdjęcie na stolik i otarłam łzę. Ruszyłam po schodach do pokoju, żeby odrobić lekcje. Zależy mi na ocenach, zwłaszcza, że niedługo kończę tą szkołę, a żebym dostała się na moje wymarzone studia, muszę mieć dobre oceny. Rano prawię spóźniłam się do szkoły. W ekspresowym tempie umyłam zęby, włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam makijaż. Na dworze świeciło słońce, więc ubrałam ciemne spodenki, czarny top na ramiączka i na to nałożyłam cienki biały sweterek w róże z podwijanymi rękawami. Coś w tym stylu:


 Szybko wzięłam torbę i zbiegłam na dół. Nie miałam czasu żeby zjeść, więc wrzuciłam do torby swój portfel, aby móc kupić coś sobie na stołówce. Byłam już okropnie spóźniona. Szybko nałożyłam balerinki z wizerunkiem pandy, żeby nie musieć co chwilę zawiązywać butów i wybiegłam z domu. Przegapiłabym całą lekcję, gdyby szła na pieszo, więc zdecydowałam się pojechać autobusem, który właśnie podjechał na przystanek niedaleko mojego domu. Zwinnym ruchem wskoczyłam do środka i zapłaciłam za bilet. Rozsiadłam się wygodnie. Jak na razie wszystko było ok, gdyby nie to, że blisko mnie siedział zapocony mężczyzna, od którego waliło potem na kilometr. Ja rozumiem, że na dworze jest ponad 30 stopni, ale warto by było, gdyby tacy ludzie wiedzieli co to dezodorant albo zamontowano klimatyzację w autobusach. Na lekcję wpadłam w połowie jej trwania. Niestety była to chemia. Musiałam się ostro tłumaczyć nauczycielce. Wreszcie usiadłam obok Idy, który cały czas pisała przez telefon z Oktawianem siedzącym tuż za nią. Irytowało mnie to trochę, ale ważne, że ona jest szczęśliwa. Resztę lekcji minęło zwyczajnie. Wychodziła najedzona ze stołówki, gdy zobaczyłam ogłoszenie na tablicy o zajęciach tanecznych.-Może powinnam się zapisać? I tak nie mam co robić w domu.-pomyślałam. Wzięłam do ręki zawieszony obok długopis i podpisałam się w odpowiednim miejscu. Przez okno widziałam, że na dworze są strasznie ciemne chmury a na szybie pojawiają się krople wody. Zanim zdążyłam dojść do drzwi wyjściowych zaczął padać rzęsisty deszcz. A rano było tak gorąco. Filipa nie było, bo wyszedł wcześniej. No nic, muszę załatwić sobie transport.  Zadzwoniłam do Jasia, przecież on ma samochód i prawo jazdy.
-Haaalo? Jaś?-przeciągnęłam z niepewnością.
-No halo.-ziewnął do słuchawki.
-Jesteś zajęty?
-Nie a co? Coś się stało?-od razu się ożywił.
-Nie spokojnie. Po prostu leje na dworze a ja nie mam jak wrócić do domu. Podwiózłbyś mnie?
-Jasne. Oczywiście. Tylko poczekaj chwilę. Przyjadę za 10 minut.
-Ok, będę czekać w szkole.
Rozsiadłam się na ławce i wyjęłam telefon. Poprzeglądałam różne portale społecznościowe, przy okazji też odświeżyłam swoją galerię. Minęło dopiero 5 minut, a ja czułam się jakby minęło dobre 30. Wyciągnęłam jakikolwiek zeszyt i wyrwałam z niego kartkę. Zaczęłam rysować na niej mnie i Glittera. Nie mogło oczywiście zabraknąć Jasia, Filipa, Natalki i Idy trzymającej się za rękę z tym Oktawianem. Dlaczego ona jeszcze w ogóle mi go nie przedstawiła. Jest tak zakochana, że dzisiaj nawet słowem się do mnie nie odezwała. Ważne, że jest z nim szczęśliwa, chociaż nie mam co do tego pewności. Nagle przez drzwi wpadł Jasiek. Miał całą mokrą kurtkę.
-Idziemy?-zapytał i wysunął dłoń w moją stronę.
-Idziemy.-odpowiedziałam z entuzjazmem chwytając za rękę chłopaka. Po wyjściu na zewnątrz nie mieliśmy czym się osłonić przed deszczem.
-Przytul się.-powiedział podnosząc lewą stronę swojej kurtki tak, abym mogła się pod nią schować.
-Alee..-zawahałam się, jednak po chwili objęłam Jasia, bo robiłam się coraz bardziej mokra. Oboje zakrywaliśmy się jego kurtką i biegliśmy w stronę samochodu. Wsiadłam pierwsza, Jaś obiegł samochód i dopiero wsiadł. Gdy byliśmy już pod domem szybko wysiedliśmy i pobiegliśmy do środka.

-Zostaniesz? I tak jestem sama, więc nie mam nic do roboty.-uśmiechnęłam się szeroko, tak by zgodził się zostać.
-Jasne, bardzo chętnie.
-Zrobię nam herbatę. Usiądź na kanapie i poczekaj.-Bardzo się stresowałam tą sytuacją. Nie wiem dlaczego. Siedzieliśmy już na sofie, popijając ciepłą herbatę z miodem i oglądając film.
-Zapisałam się na zajęcia taneczne.-palnęłam głupio, żeby przerwać tę ciszę. Nie wiem po co ja mu o tym mówiłam. Pewnie i tak go to nie obchodzi.
-To świetnie!-usłyszałam po chwili.
-Wreszcie będziesz miała jakieś zajęcie.-nasze spojrzenia się spotkały.
-Czyli sugerujesz, że ja nic nie robię całymi dniami?-uniosłam jedną brew w górę.
-No cóż.-chłopak wzruszył ramionami cwaniacko uśmiechając się pod nosem.
-Zaraz ci udowodnię, że tak nie jest.-rzuciłam się na chłopaka i zaczęłam go łaskotać, niestety bez skutku. Potem zaczęliśmy ganiać się po całym domu. Nagle zaczęłam spadać na ziemię i pociągnęłam za sobą Jasia. Leżeliśmy tak na podłodze obok siebie. Patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Nadszedł ten moment, gdy on zaczął zbliżać się do mnie coraz bardziej. Nie opierałam się temu, niestety uległam. Nasze usta były już tak blisko, gdy w pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ekhem, to ten. Yyy, ja pójdę otworzyć.-odsunęłam się od niego, wstałam z podłogi i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je a moim oczom ukazała się wysoka kobieta. Czarne włosy, krótko ścięte, ciemne oczy.
-Czy trafiłam pod właściwy adres?-powiedziała podając mi kartkę z adresem.
-Tak, a o co chodzi?
-Czy masz na imię Oliwka?
-Co się tutaj dzieje?!-już prawie krzyczałam. Ta kobieta wiedziała gdzie mieszkam i jak mam na imię!
-Jestem Agnieszka, twoja biologiczna siostra.

wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 11

Z góry bardzo przepraszam za nietrzymanie się terminu XD Ale chyba ważne, że jest rozdział prawda ? Bez zbędnego gadania życzę wam miłego czytania i oby rozdział wam się spodobał :)

Zapraszam na swojego aska: TU MĘCZCIE O ROZDZIAŁ =^-^=

ZACHĘCAM DO WZIĘCIA UDZIAŁU W ANKIECIE PO PRAWEJ ---->

ZOSTAWCIE KOMENTARZ :3 
(to bardzo motywuje, a kto wie, może rozdziały będą częściej)

____________________________________________________________

„-Nie ma za co. To była przyjemność gdzieś z tobą pojechać i spędzić z tobą trochę czasu, nawet w taki sposób. Nigdy nie widziałem cię takiej szczęśliwej jak dzisiaj.-chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko, przez co było widać jego aparat ortodontyczny.
-Bo rzadko tak jest. Ale doceniam, że miło spędziłeś czas. To cześć. Muszę chyba wracać do Glittera zanim narobi coś w domu.-dodałam i momentalnie Jaś mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk.
-No no no. Co ja tu widzę?-usłyszałam znienawidzony głos. Zuzka opierała się o furtkę ogrodzenia.”

-Nie twoja sprawa. Idź męczyć kogoś innego.-odparłam. Machnęłam w olewatorskim geście w jej stronę ręką i weszłam do domu trzaskając za sobą drzwiami. Jaś i Zuzia zostali sami na zewnątrz. Pewnie się do niego przyklejała czy coś w tym stylu. Chyba, że Jaś od razu wsiadł w samochód i odjechał. Stałam pod drzwiami zastanawiając się co robią i starałam się podsłuchać czy o czymś rozmawiają. Wyjrzałam za okno, nikogo nie było na chodniku. Samochód Jasia też nie stał na ulicy przed domem. Odwróciłam się, oparłam o parapet i z ulgą wypuściłam powietrze z ust. Nie wiem dlaczego, ale jestem tak bardzo o niego zazdrosna. Ze zdenerwowania lekko przygryzłam wargę. Nastrój poprawił mi bukiet róż stojący w szklanym wazonie na stole w jadalni. Od razu się uśmiechnęłam. Nagle przypomniałam sobie jedną ważną rzecz.-Glitter!! Gdzie jesteś?! Piesku! Kurde!-krzyczałam przykładając rękę do czoła. Jak mogłam zapomnieć o Glitterze?! Przebiegłam cały parter i udałam się na górę. Okazało się, że Glitter przywiązał się bardzo do mojego łóżka a dokładniej do górnej części poduszkowej. Jakoś będę musiała znieść obecność psa w łóżku. Może będzie mi raźniej. Jako, że była dopiero godzina 12:48 wzięłam Glittera na spacer. Sama jechałam na deskorolce a pies biegł obok mnie. Byliśmy w tym parku na przeciwko kawiarni, przy mojej ulubionej ciastkarni, dają tam pyszne donut’y i spacerowaliśmy niedaleko mojej szkoły. Ahh, niedługo trzeba będzie tam wrócić. Glitter po paruset metrach się zmęczył, więc musiałam nieść go na rękach jadąc jednocześnie. Nie było tak trudno. Musiałam jeszcze szybko wpaść do marketu po popcorn i jakiś napój. Gdy byliśmy już w domu Glitter wyłożył się na kanapie. Fajnie, że tak szybko się zaaklimatyzował w nowym domu. Zrobiłam popcorn, usiadłam na kanapie obok mojego chłopaka (Glittera) i razem oglądaliśmy melodramat. Potem wieczorem poszłam do swojego pokoju, a Glitter za mną. Przeglądałam masmedia na laptopie, a pies siedział mi na kolanach. Tak czas zleciał do 22. Przebrałam się w piżamę i położyłam się spać obok psa.

*Rozpoczęcie roku szkolnego*
Podczas wakacji spotykałam się z dziewczynami, Jasiem i Filipem. Czas tak szybko zleciał, że nawet nie zauważyłam kiedy skończyły się wakacje. Doszło parę nowych osób. Reszta nic się nie zmieniła. Taki sam nudny gmach budynku doprowadzał mnie do rozpaczy. Nauczyciele tak samo wredni, szkolna stołówka tak samo ohydna jak zawsze. Norma. Jedyne co lubiłam w tej szkole to szafki na korytarzach wyglądające niczym wyjęte prosto z amerykańskich filmów. Reszta nie miała dla mnie większego znaczenia. Nie minęły nawet dwie minuty od mojego wejścia do szkoły a już zabrzmiał dźwięk starego dzwonka pochodzącego z remizy strażackiej. Ustawiliśmy się pod klasą i czekaliśmy na panią Annę-nauczycielkę chemii. Ja stałam razem z Idą, Natalka stała z jakąś nową, która ma podobno oprowadzić po szkole, a Filip jako, że dochodzi do naszej klasy stał sam na końcu grupy. Pani Anna szła wolno i ociężale, chociaż w sumie, nie dziwie się jej. 25 lat przepracowanych w naszej szkole w końcu o czymś świadczy. Po wejściu do klasy usiadłam wraz z Idą w drugiej ławce od strony okna i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Chemiczka wyciągnęła Filipa na sam środek klasy, aby trochę o sobie opowiedział. Wszystkie dziewczyny wzdychały do niego i kleiły się jak muchy do lepu. Oczywiście, Zuzka też. Przez pierwsze kilka minut lekcji korespondowałam z Idą na kartce papieru. Drzwi od klasy gwałtownie się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł spóźniony nowy uczeń. Miał ciemno-brązowe oczy i niemalże czarne włosy z grzywką, które wraz z oczami tworzyły pewną spójną całość i kontrast. Również musiał przedstawić się całej klasie: „Przeprowadziłem się tutaj z Kielc.”. Tylko tyle zdołał z siebie wydusić. Chłopak usiadł w ławce za nami. Ida oglądnęła się w tył i szturchnęła mnie w ramie. Podała mi zwinięty kawałek papieru, na którym było napisane: „Od jego oczu bije niesamowity blask. Jeszcze nigdy nie widziałam takich pięknych tęczówek!”. Odwróciłam się na krześle w tył, chłopak był zapatrzony w zeszyt. W pewnym momencie pani Anna uderzyła drewnianym wskaźnikiem o tablicę, aż wszyscy podskoczyli z miejsc.
-Dzisiaj będzie praca w grupach!-oznajmiła z podejrzanym uśmiechem na twarzy, co za często się u pani Ani nie zdarzało.-Sami podzielcie się na grupy.-nauczycielka przeszła się po klasie i rozdała białe jak śnieg kartki A3. Nie mieliśmy innego wyjścia, jak odwrócić się do tego nowego. Chłopak i Ida zaczęli wzajemnie wpatrywać w oczy. Na kartce podpisałam siebie i Idę.
-Imię?-zwróciłam się do nowego, ale on wcale nie reagował.-Imię?!-szturchnęłam go w ramie długopisem.
-Yyhm? Przepraszam. Oktawian.-odpowiedział i wrócił do poprzedniej czynności. Oczywiście musiałam wykonać całą robotę za nich. Oni tylko pisali sobie w zeszytach wiadomości. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę wszyscy oddali kartki i wyszli z klasy. Na korytarzu zauważyłam krąg dziewczyn, które otoczyły Filipa ze wszystkich stron. Nie mogło tam zabraknąć Zuzi oczywiście. Ida razem z tym Oktawianem przechadzali się korytarzem a ja zostałam sama jak palec. Siedziałam pod klasą znudzona już tym całych zachwytem nad Filipem i trochę smutna, bo moja przyjaciółka zostawiła mnie dla chłopaka. Natalii nie było dzisiaj w szkole. Jedyne co mi zostało to jakieś bezsensowne gry na telefonie. W pewnej chwili obok mnie usiadł Filip.
-Co jest?-zapytał. Wszystkie dziewczyny się rozproszyły i czaiły się po kątach obserwując mnie.
-Filipie! Jak mogłeś zostawić swoje fanki?! To niedorzeczne!-wybuchłam śmiechem i lekko uderzyłam go pięścią w ramię. Wszystkie dziewczyny zabijały mnie wzrokiem. To już nie można nawet go dotknąć?-Dobra, ja już nie będę się do ciebie odzywać ani cię dotykać bo twoje fanki do końca dnia mnie zabiją.-kolejny raz oboje śmialiśmy się tak głośno, że te obserwujące nas nastolatki o mało się nie popłakały. Nie wiem czy to dobrze, ale mam z tego satysfakcję, że wreszcie jestem ponad nimi. Zawsze byłam tym „popychadłem” w klasie. Reszta przerw minęła podobnie. Ida i Oktawian spędzali razem czas, a my z Filipem siedzieliśmy pod klasą, oczywiście jeśli jego fanclub go wypuścił. Gdy skończyliśmy już lekcje, czekałam na Idę przed szkołą na placu, bo miała się pożegnać z „chłopakiem”. Znają się jeden dzień a już są ze sobą. Okazało się, że oni razem wracają do domu, więc nie chciałam im przeszkadzać. Rząd dziewczyn ustawił się niedaleko mnie i czekały, aż Filip wyjdzie ze szkoły. Gdy pojawił się w drzwiach Zuzka rzuciła mu się na szyję. Cały czas patrzyła mi prosty w oczy. Ona chce mi udowodnić, że jest ode mnie lepsza czy co? Filip lekko ją odepchnął i podszedł do mnie.
-Mam już tego dość. Zajmują mi mój cały wolny czas. Nawet nie mogę wyjść do toalety!-zaczęliśmy śmiać się oboje.
-Patrz na tamtą co cię przytuliła. Ona mnie zabija wzrokiem normalnie.-powiedziałam nie mogąc opanować śmiechu.-Ona robi wszystko żeby mi dopiec i udowodnić, że jest najlepsza.
-A chcesz jej dojechać?-spytał z uniesioną jedną brwią do góry i cwanym uśmieszkiem.
-Od początku liceum. Jaki masz plan?
-Pocałuj mnie.
-Że co?! Mówiliśmy coś o tym.-zirytowana skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Spokojnie. W policzek. Nic się nie stanie a one będą umierać z zazdrości.-puścił oczko w moją stronę.
-Masz rację. Ale w policzek.-chłopak obrócił twarz bokiem. Miałam już złożyć pocałunek na jego poliku, gdy odwrócił się w moją stronę i nasze usta się spotkały. Szybko odskoczyłam. Wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć.-Miało być policzek ty zdrajco!-byłam zdenerwowana na Filipa i popchnęłam go w tył. Jednak bawiła mnie reakcja dziewczyn.-Ja idę do domu.-dodałam odchodząc od chłopaka.
-Poczekaj! Odprowadzę cię.-dobiegł do mnie i objął mnie ramieniem.-To dla lepszego efektu.-żeby naprzykrzyć się Zuzce zrobię wszystko, więc objęłam go rękoma w pasie.

czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 10

Pojawił się kolejny rozdział. Może nie zgodnie z terminem ale jest :3 Mam nadzieję, że się wam spodoba taki dłuższy. 
DZIĘKUJĘ WAM ZA 4000 WYŚWIETLEŃ <3
Zapraszam na swojego ASKA. Tam możecie zadawać pytania dotyczące rozdziałów i nie tylko.
ZAPRASZAM TEŻ DO GŁOSOWANIA W ANKIECIE PO PRAWEJ ---->

_________________________________________________________



„Usiadłam przy wolnym stoliku. Dziś było wyjątkowo pusto w kawiarni. Zamówiłam sobie wodę z lodem i czekałam aż Jaś przybędzie na miejsce. Rozglądając się wokół, za szybą na ulicy zauważyłam, że Jaś stoi z Zuzią. W pewnym momencie Zuzia objęła Jasia i pocałowała go. Wszystko zaczęło się we mnie gotować. Zostawiłam jakieś drobne na blacie i szybko wybiegłam z kawiarni.”

Gdy drzwi za mną się zamknęły zaczęłam spokojnie iść w ich stronę, żeby nie wzbudzać ich podejrzeń.
-Hej. Spóźniłeś się 15 minut.-powiedziałam, zakładając ręce na biodra i uderzając stopą o ziemię.-Teraz już wiem co się zatrzymało.-odeszłam oburzona.
-Oliwka, poczekaj, proszę!-zawołał Jasiek i zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek.
-To ja może nie będę wam przeszkadzać i sobie pójdę. Jeszcze raz ci dziękuję Jasiek!-dodała Zuzia i odchodząc  pocałowała go w policzek. Od razu wyrwałam rękę z uścisku Jasia i zaczęłam iść w stronę domu. Dlaczego ja jestem o niego zazdrosna ?! Przecież nawet się nie znamy.
-Oliwka no! Poczekaj!-wołał Jasiek, dobiegł do mnie i zaczął iść obok mnie.-Daj mi to wytłumaczyć.
-Daj mi spokój. Liczyłam bardziej na normalną rozmowę a nie na takie coś.-szłam ani na chwilę nie odwracając wzroku w jego stronę.
-Chwila.. –złapał mnie za ramiona i zatrzymał w miejscu. Uniósł dłonią mój podbródek do góry, tak żeby mógł spojrzeć mi w oczy.-Ty znowu jesteś zazdrosna.-uśmiechnął się szeroko, jakby go to bawiło.
-Nie jestem zazdrosna tylko wkurzona! Nie dość, że nie przyszedłeś na spotkanie to jeszcze obściskiwałeś się na ulicy z dziewczyną, która poniża mnie od początku liceum! Myślałam, że ci zależy na wyjaśnieniu tej akcji pod moim domem, ale jak widać pomyliłam się.-z trudem powstrzymywałam płacz. Nie mam pojęcia dlaczego tak reaguję.
-Bo bardzo mi zależy. Nie wiedziałem, że ona taka jest. Spotkałem ją na chodniku tam przed kawiarnią. Tak się spieszyłem, że niechcący rozrzuciłem jej jakieś papiery. Proszę, wróćmy do kawiarni i mi wszystko wytłumaczysz.- w jego oczach widziałam szczerość. Może zareagowałam źle? Przecież on nawet nie wiedział, że Zuzka jest wredna.

-No dobra. Wierzę ci.-uśmiechnęłam się w jego stronę i poszliśmy razem do środka jednak i tak nadal byłam na niego zła. Usiedliśmy przy tym samym stoliku, przy którym siedziałam wcześniej. Zamówiliśmy sobie Sprite’a z lodem i przy napoju wszystko mu opowiedziałam.  Żebyśmy zostali przyjaciółmi, że jeszcze go na tyle nie znam, itd. Był smutny, ale nie aż tak jak za pierwszym razem wtedy w parku. Wypytywał się jeszcze o Zuzkę, ale nic mu nie powiedziałam, bo miałam jej już po dziurki w nosie i nie chciałam wcale o niej wspominać. Później nastała cisza. Mieszałam słomką nieroztopione kostki lodu w szklance, a Jaś był zajęty telefonem. Wzdychałam i wymachiwałam rękami, ale on wcale nie zwracał na mnie uwagi. Od czasu do czasu tylko uśmiechał się do ekranu telefonu, który cały czas wibrował w jego dłoniach. Ze znudzenia wzięłam telefon do ręki i zaczęłam robić mu zdjęcia i sobie. W kawiarni przesiedzieliśmy dobre dwie godziny. Może nawet więcej. Byłam tak znudzona, że zagadałabym nawet do Zuzki gdyby tu była, serio. Chciałam już iść do domu. Zostawiłam drobne na stoliku i wyszłam. Nawet nie zauważył, że został tam sam. Niedaleko od kawiarni wysłałam Jasiowi sms z jednym ze zdjęć, które mu zrobiłam i podpisałam „Fajnie się gadało przez te 1,5 godziny.”. Wkurzyłam się na niego jeszcze bardziej. Olał mnie totalnie. Widać, chyba bardziej mu zależy na internetowych znajomościach niż na tych prawdziwych. O 18 byłam już w domu. Zamknęłam drzwi na klucz i przewiązałam sznurkiem drzwi od tarasu, żeby przypadkiem nie zachciało mu się do mnie przychodzić. Mój żołądek domagał się jedzenia, więc poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę z dżemem przy okazji wypijając kolejną szklankę wody. Później wzięłam odprężającą kąpiel. Siedziałam w wannie jakieś 40 minut. Moja skóra w tym czasie tak się pomarszczyła, że wyglądałam jakbym miała o 50 lat więcej. To tylko dlatego, że znów zaczęłam rozmyślać nad swoim życiem i tym co się w nim wyprawia. Dotąd nie zdarzało się tak wiele w tak krótkim czasie. Po wyjściu udałam się do pokoju owinięta ręcznikiem. Wyciągnęłam z komody spodenki i luźny top, ubrałam się, trochę podsuszyłam włosy i uplotłam warkocze po obu stronach głowy, żeby rano były naturalnie pofalowane. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i wpatrywałam się w sufit. W tym domu jest zdecydowanie za cicho. Momentami boję się ciszy, serio. Brakuje mi kogoś kto będzie ze mną zawsze, kto będzie mi towarzyszył, kto będzie mi wierny. Jedynym taki stworzeniem, posiadającym te wszystkie cechy jest pies. Tak! Adoptuję psa ze schroniska! Zawsze marzyłam o mopsie. O takim czarnookim beżowym przyjacielu, wymachującym ogonkiem na mój widok. Tak, to będzie najlepsze co do tej pory postanowiłam. Spojrzałam na telefon, żeby zobaczyć, która godzina. Na ekranie było 5 wiadomości od Jasia: „Przepraszam.”, „Gdzie ty jesteś?!”, „Wróciłaś do domu?!”, „Nic ci się nie stało?!”, „Żyjesz?! Zaczynam się martwić… Powiedz gdzie jesteś, to do ciebie przyjadę.”. Odpisałam: „Spokojnie jestem w domu. Co miałoby mi się stać? Jak zależy ci na przeprosinach to jutro przyjeżdżasz po mnie o 10. A teraz dobranoc, bo się nie wyśpię.”, żeby się nie martwił i żeby dał mi już spokój. Mam zamiar pojechać z nim do schroniska. Nie lubię jeździć autobusami albo tramwajami, dziwnie się tam czuję. Poza tym, nigdy nie mogę się zdecydować w ważnej sprawie, więc Jaś pomoże mi wybrać psa. Mam tylko nadzieję, że wstanę odpowiednio wcześnie, żeby się przyszykować fizycznie i psychicznie. To dla mnie wielkie przeżycie, w końcu do mojej małej rodzinki dołączy nowy członek. Miałam się już kłaść spać, gdy dostałam powiadomienie z facebook’a. Zuzia dodała zdjęcie z Jasiem jak całuje go w policzek i oznaczyła go i mnie na tym zdjęciu. Pewnie specjalnie, żebym to zobaczyła i się na nią wkurzyła. Nie mogę powiedzieć, że ciśnienie mi nie podrosło ale też nie przejęłam się tym aż tak. Myślałam cały czas o moim nowym dziecku, czyli o psie. Od razu zasnęłam z uśmiechem na ustach.

*Perspektywa Jasia*

Przeglądałem facebook’a, instagrama itp. oraz odpisywałem znajomym. Nie wiem ile tak czasu przesiedziałem na telefonie. Nagle dostałem sms od Oliwki: „Fajnie się gadało przez te 1,5 godziny.”. Dołączone było moje zdjęcie jak jestem wpatrzony w telefon. Dopiero wtedy się ocknąłem i zobaczyłem, że dziewczyna nie siedzi już przy stoliku, a na blacie leżą drobne. Odpisałem jej, że przepraszam. Wyjąłem z portfela podobną ilość pieniędzy i wybiegłem na ulicę. Rozglądałem się wokoło ale Oliwki nie było. Stojąc na chodniku napisałem do niej aż trzy sms’y. Wsiadłem w samochód i pojechałem do domu. Wszystko mnie teraz wkurzało. Byłem tak bardzo zły na siebie. Wchodząc do domu trzasnąłem drzwiami tak mocno, że ściany zaczęły się trząść. Nikt jakoś nie zareagował więc poszedłem do swojego pokoju. Wysłałem Oliwce jeszcze jednego sms’a, ale tym razem ona odpisała:  „Spokojnie jestem w domu. Co miałoby mi się stać? Jak zależy ci na przeprosinach to jutro przyjeżdżasz po mnie o 10. A teraz dobranoc, bo się nie wyśpię.”.  Oczywiście, że mi zależy. Tylko nie wiem gdzie ona będzie chciała jechać. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać.

*Perspektywa Oliwki*

Rano obudziłam się cała zapocona. Wszystko co było na łóżku znalazło się na podłodze. Śniło mi się, że Zuzka zabrała mi przyjaciółki. Jaś i Filip też się ode mnie odwrócili. Mój pies, którego jeszcze nie mam uciekł a ja zostałam sama. Sama, bez nikogo na tym świecie. Stałam na jakimś klifie, bardzo blisko krawędzi. Niebo było szare, pochmurne. Pode mną szalały fale i obijały się o ostre kamienne szpikulce wystające z wody. W pewnym momencie zaczęłam spadać w dół. Bez końca. Widziałam wszystkie przykre sytuacje, które przydarzyły mi się w życiu. Całe życie przeleciało mi przed oczami. Zobaczyłam też scenę pocałunku z Jasiem. Jedyne „radosne” wspomnienie w tym wszystkim. Potem od razu się obudziłam. W końcu ruszyłam się z łóżka i poukładałam wszystko z powrotem na łóżku. Zegar w telefonie pokazywał godzinę 8:34. Zdążę się ogarnąć i zjeść śniadanie. Podeszłam do komody i wybrałam wzorzyste, brązowe spodenki z wysokim stanem, białą koszulkę na ramiączka i biały sweterek z ozdobną koronką na dole na wszelki wypadek gdyby zrobiło się zimno. Poszła do łazienki się przebrać, umalowałam się, rozpuściłam warkocze i przeczesałam włosy. Wybrała sobie dwa delikatne naszyjniki. Wyglądało to mniej więcej tak:

Zabrałam swój telefon i udałam się do kuchni. Zrobiła sobie kawę na lepszy początek dnia i owsiankę ze świeżymi owocami. Zanim się obejrzałam była godzina 9:58. Jasia jeszcze nie było. Napisałam do niego sms: „Jedziesz czy nie?”. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać: „Otwórz drzwi.”. W tej samej chwili słyszałam odgłos podjeżdżającego samochodu. Podeszłam do drzwi i otworzyłam. Na wycieraczce stał Jaś z ogromnym bukietem czerwonym róż.
-Oszalałeś?!-krzyknęłam a z mojej twarzy ani na chwilę nie mógł zejść szeroki uśmiech.-Dziękuję.-powiedziałam odbierając kwiaty od chłopaka.
-Chociaż tak chciałem cię przeprosić za wczoraj. Nie gniewasz się już?-mówiąc to zrobił „słodką minkę” i patrzył mi się prosto w oczy. Nie mogę, po prostu nie mogę nie ulec jego brązowym tęczówkom.
-Oczywiście, że nie. Poczekaj tutaj, pójdę wsadzić kwiaty do jakiegoś wazony i jedziemy.-szybko odeszłam od drzwi. Zabrałam telefon i wychodząc zamknęłam za sobą drzwi. Jaś siedział już w samochodzie.
-Ślicznie wyglądasz.To gdzie jedziemy?-spytał gdy wsiadłam do środka.
-Dziękuję.Do schroniska.
-Chcesz psa?-spojrzał na mnie z uniesioną jedną brwią do góry.
-A co w tym dziwnego? Cały czas jestem sama w domu. Potrzebuję jakiegoś towarzystwa.
-Przecież zawsze możesz zadzwonić do mnie a ja przyjadę.-powiedział odpalając samochód.
-Ale ty nie będziesz siedział mi przy nodze, nie będziesz chciał byś głaskany, a przede wszystkim nie będziesz jadł psiej karmy.-zaśmiałam się.
-Skąd wiesz? Może lubię psią karmę..-reszta drogi do schroniska minęła nam wesoło. Cały czas żartowaliśmy i śmialiśmy się. Gdy dojechaliśmy na miejsce czułam ten stres. A co jeśli ten pies nie będzie mnie chciał? Nie będzie się mnie słuchał? Co jeżeli mnie nie polubi? Zadręczałam się różnymi pytaniami. W środku zauważyłam mojego wymarzonego psiaka. Był dokładnie taki jakiego chciałam. Jasiek pomógł mi wybrać imię.
-A może Glitter? Bo jego oczy tak się błyszczą.-zaproponował.
-Dobry pomysł.- wykrzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Nie mogłam wtedy zapanować nad emocjami. Miałam przy sobie już obroże i smycz dla Glittera. Po podpisaniu jakiś świstków pies był już mój. Tak się cieszyłam, że przez przypadek od nadmiaru szczęścia złapałam Jasia za rękę. Gdy wsiedliśmy do samochodu Jaś zawiózł mnie prosto do domu. W drodze jeszcze rozmawialiśmy na różne tematy. Kiedy samochód stanął przed moim domem wysiedliśmy, wpuściłam Glittera do domu, zamknęłam drzwi, żeby nie uciekł i żebym mogła porozmawiać z Jasiem na spokojnie.
-Dziękuję ci, że byłeś dzisiaj ze mną.
-Nie ma za co. To była przyjemność gdzieś z tobą pojechać i spędzić z tobą trochę czasu, nawet w taki sposób. Nigdy nie widziałem cię takiej szczęśliwej jak dzisiaj.-chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko, przez co było widać jego aparat ortodontyczny.
-Bo rzadko tak jest. Ale doceniam, że miło spędziłeś czas. To cześć. Muszę chyba wracać do Glittera zanim narobi coś w domu.-dodałam i momentalnie Jaś mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk.
-No no no. Co ja tu widzę?-usłyszałam znienawidzony głos. Zuzka opierała się o furtkę ogrodzenia.

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 9


Witam, witam cieplutko. Jeśli ktoś chciałby mnie pobić za brak rozdziałów to mogę podać namiary. A tak serio, to przepraszam za ich brak. Ostatnio w moim życiu działo się wiele nieciekawych sytuacji. Obiecuję, że będę pisać częściej, o ile ktoś jeszcze w ogóle czyta tego bloga XD (Ile razy już to obiecywałam?) Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba :3 Swoją drogą, podoba wam się takie dodawanie zdjęć, w co jest ubrana bohaterka? Dajcie znać ;)
Standard:

Zapraszam na swojego ASKA.
Zachęcam do DODAWANIA KOMENTARZY.
(to bardzooo motywuje :3)
I ZAPRASZAM DO ZAGŁOSOWANIA W ANKIECIE PO PRAWEJ ---->

_________________________________________________________________




„-Nie mogłem czekać. Muszę ci coś powiedzieć.-powiedział siadając obok mnie na leżaku.
-Skoro przyszedłeś to powiem ci teraz. Bardzo cię lubię i…
-Ja ciebie też bardzo lubię. Nawet nie wiesz jak cholernie mi na tobie zależy.-wtrącił, delikatnie kładąc swoją dłoń na mojej i patrząc prosto w moje jasno brązowe tęczówki.”

-Mi na tobie też, ale jako na przyjacielu. Odpuśćmy sobie na razie związek, jeszcze cię na tyle dobrze nie znam. Tak samo z Jaśkiem. To przyjaciel. Nie mam zamiaru wybierać pomiędzy wami.-twarz Filipa wyraźnie posmutniała. Chłopak wstał, zacisnął ręce w pięści i z całej siły uderzył w ścianę domu. Widziałam jak jego ręką zaczyna krwawić.
-Filip, oszalałeś?!-krzyknęłam jednocześnie zrywając się z leżaka.-Cholera, co ty sobie myślałeś?!-dodałam delikatnie łapiąc krwawiącą dłoń chłopaka i przyglądając się jej.
-Przepraszam maleńka, tak wyszło.-powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Nie mów tak na mnie. Idziemy do łazienki to opatrzyć.-odparłam oburzona. Pociągnęłam go za sobą w stronę łazienki znajdującej się na parterze tuż przed wejściem na schody. Była większa od tej, którą mam w pokoju, ale za to była w niej wanna. Po wejściu Filip usiadł na progu wanny, a ja sięgnęłam do apteczki po jakiś bandaż i wodę utlenioną. Apteczka znajdowała się na wysokiej półce, co było skutkiem mojego stania na palcach i doskakiwania do niej. Wiedziałam i czułam to, że Filip się na mnie patrzy. Miałam całe ciało odkryte, poza tymi intymniejszymi partiami. Słyszałam też, że cicho śmieje się pod nosem. Gdy już udało mi się ściągnąć potrzebne przedmioty opatrzyłam chłopakowi rękę. Wszystko odbywało się w kompletnej ciszy. Czułam się niezręcznie stojąc dość blisko chłopaka w samym stroju kąpielowym.
-Dziękuję maleńka. Gdyby nie ty pewnie cholernie bolałaby mnie ręka na szpitalnej poczekalni.-powiedział oplatając swoje ręce wokół moich bioder i przyciągając powoli do siebie.
-Filip, nie.-pokręciłam głową przecząco, zdjęłam jego ręce ze swoich bioder i oddaliłam się w tył.-To miała być tylko przyjaźń. Ja o tobie nic nie wiem Filip.-dodałam opierając się o ścianę za mną.
-Skoro ci to tak przeszkadza to poczekam aż poznamy się lepiej. Po prostu świadomość, że nie mogę cię mieć mnie dobija.-podniósł głowę i wpatrywał mi się prosto w oczy. Dekoncentrowało mnie to i on pewnie bardzo dobrze o tym wiedział. Delikatnie się uśmiechnęłam co on odwzajemnił.-Dobra. Ja będę się już chyba zbierał na chatę bo koledzy pewnie tęsknią.-powiedział stojąc już w drzwiach łazienki.
-Poczekaj! Odprowadzę cię chociaż do wyjścia.-odparłam. W szybkim tempie znaleźliśmy się na zewnątrz domu przed furtką.-W sprawie Jasia, jeśli będzie chciał się ze mną jakoś skontaktować to daj mu mój numer. Muszę mu to też na spokojnie wytłumaczyć.
-Nie martw się. Do zobaczenia maleńka.-odpowiedział Filip puszczając mi oczko i szybkim krokiem odchodząc. Chyba przyjaciel Filip dał mi już ksywkę, jeżeli mogę tak to zinterpretować.
 Wróciłam do ogrodu, w którym siedziały Natalia z Idą. Były tak podekscytowane, że musiałam im wszystko opowiedzieć. Spędziłam z nimi resztę dnia. Wieczorem gdy już się rozeszły padłam na łóżko. Rano wstałam dość wcześnie jak na mnie. Wskazówki zegara pokazywały godzinę 9:32. Zeszłam na dół do kuchni i napiłam się wody. Po chwili zauważyłam, że nadal byłam ubrana w strój kąpielowy.
-Kurczę-byłam aż tak zmęczona, żeby spać w bikini? Odstawiłam szklankę obok zlewu na kuchenny blat. Wróciłam do swojego pokoju. Było za cicho i za pusto w domu. Włączyłam laptopa, który leżał na biurku i puściłam jakąkolwiek piosenkę z playlisty. Trafiłam na jedną ze swoich ulubionych. Tańczyłam i skakałam po pokoju w rytm muzyki. Gdy piosenka się skończyła postanowiłam przestać nieudolnie pląsać i w końcu zrzucić z siebie strój kąpielowy. Po wejściu pod prysznic orzeźwił mnie letni strumień wody. Uwielbiam wodę, pływanie, to, że w wodzie czuję się lekka. Wyszłam spod prysznica po około 15 minutach. Muzycznym krokiem poczłapałam do komody. Wyciągnęłam z niej: spodenki z wysokim stanem w kolorze pudrowego różu, białą koszulkę na ramiączka, kwiecistą, zwiewną narzutkę i czystą bieliznę. Kierowałam się z ubraniami w stronę łazienki, żeby się ubrać, gdy zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetlił się nieznany mi numer.
-Halo?-przytrzymywałam telefon łokciem przy uchu, bo miałam zajęte ręce.
-Oliwka?-zapytał dziwnie znajomy mi głos w słuchawce.
-Tak, a kto mówi?
-Jasiek.-od razu się ucieszyłam ale jednocześnie też podirytowałam, bo wiedziałam, że będziemy musieli toczyć tą samą rozmowę co z Filipem.-Mogę przyjechać teraz?
-Teraz lepiej nie. Możemy się spotkać później to wszystko ci wytłumaczę.-nie miałam teraz ochoty na tłumaczenie się, a poza tym nie byłam jeszcze ubrana. Tyle rzeczy sobie na dziś zaplanowałam.
-To spotkajmy się o 16 w tej kawiarni naprzeciwko parku, ok?
-No dobra, pasuje mi. Do zobaczenia.-odpowiedziałam i rozłączyłam się nie dając mu się pożegnać. Poszłam do łazienki, ubrałam wszystko na siebie, wysuszyłam włosy i związałam je w kok. Potem wybrałam duży naszyjnik ala łapacz snów z pudrowo różowymi piórkami i pomalowałam się. Ubranie wyglądało mniej więcej tak:

Przez chwilę jeszcze szwędałam się po pokoju od czasu do czasu podrygując w rytm muzyki. Wreszcie się spięłam i zaczęłam sprzątać w pokoju. Później przyszedł czas na ogarnięcie reszty domu co nie było takie trudne, bo nie jestem aż takim bałaganiarzem. Gdy skończyłam zegarek pokazywał godzinę 12:15. Poczułam jak burczy mi w brzuchu. Pora coś zjeść. Otworzyłam lodówkę, ale niestety nie było w niej nic na co miałabym ochotę.
-Trzeba będzie iść do marketu.-westchnęłam. Zabrałam telefon i zamknęłam drzwi na klucz. Gdy szłam ulicą słońce niemiłosiernie grzało. Po wejściu do sklepu uderzyła we mnie fala chłodnego powietrza wydobywająca się z klimatyzacji. Przechodziłam kolejno od półki do półki. W końcu stanęłam w kolejce do kasy z pełnym koszykiem rzeczy, które pewnie i tak stracą ważność w lodówce zanim je zjem. Rozglądałam się po markecie w poszukiwaniu sama nie wiem czego.
-Hej!-usłyszałam znany mi głos przed sobą.-Dawno się nie widziałyśmy! Co tam u ciebie?-powiedziała dziewczyna i mnie objęła. Od razy ją lekko odepchnęłam, bo  przypomniałam sobie kto to jest. Zuzia-najbardziej znienawidzona a jednocześnie najpopularniejsza dziewczyna w szkole- czepia się mnie od początku liceum. Ma blond włosy do ramion, morsko-niebieskie oczy i wysportowaną sylwetkę. Jest jedną z tych ludzi, którzy „zawsze muszą być pierwsi i najlepsi”. Na pewno znacie kogoś takiego. W pierwszej klasie chodziłam z takim jednym Marcelem, wtedy jeszcze uważałam ją za koleżankę, ale gdy zakolegowała się z Marcelem na tyle bardzo, że mnie rzucił, mam do niej wstręt. Nie trawię jej najprościej mówiąc. Od tamtej pory podkradła tak chłopaków masie dziewczyn. Na moje nieszczęście Zuzia mieszka w mojej okolicy.
-Widziałam ostatnio, że przychodzili do ciebie jacyś przystojni chłopacy. To twoja rodzina?
-Nie, ale na pewno by cię nie polubili.-dziewczyna zabijała mnie wzrokiem.
-W sumie, po co się pytam. Wcale nie byli podobni do ciebie, na ich szczęście.-dodała, zarzuciła włosy do tyłu i odwróciła się na pięcie w stronę kasjerki.
 Gdy już zapłaciłam za swoje zakupy nie chciałam opuszczać sklepu. Było tam tak przyjemnie chłodno, a na zewnątrz tak grzało. Jakoś musiałam się dostać do domu, a prawa jazdy nie mam, ani samochodu. Idąc pustą ulicą z pełną torbą zakupów, włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam piosenkę. Kiedy znalazłam się pod domem położyłam zakupy na ziemi i otworzyłam drzwi. Zakupy położyłam w kuchni i rzuciłam klucze na blat. Zdyszana napiłam się wody ze szklanki, którą rano zostawiłam.  Spojrzałam na zegarek.
-Już 14?!-krzyknęłam.-Dobra, mam dwie godziny, żeby zjeść, ogarnąć się i przyszykować jakąś mowę.-zaśmiałam się. Jakbym poszła nie przygotowana nie wiedziałabym co mu powiedzieć. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Dostałam wiadomość od Jasia: „Kawiarnia 16:00. Pamiętasz?”. Widać, że mu zależy. Odpisałam „Tak”, żeby się nie martwił czy coś. Zabrałam się za przygotowywanie jakiegoś jedzenia, bo mój brzuch burczał coraz głośniej. Usiadłam do stołu z pełnym talerzem. Zwykle, jem szybko, ale tym razem, gdy skończyłam jeść była godzina 15:20. Odstawiłam talerz do kuchni i pobiegłam do łazienki na parterze, żeby poprawić makijaż czy fryzurę. Wzięłam jeszcze tylko telefon i szybko wyszłam z domu. Po chwili byłam już przy wejściu do kawiarni. Wyciągnęłam telefon, żeby sprawdzić godzinę.-15:55. Uff, zdążyłam.-Usiadłam przy wolnym stoliku. Dziś było wyjątkowo pusto w kawiarni. Zamówiłam sobie wodę z lodem i czekałam aż Jaś przybędzie na miejsce. Rozglądając się wokół, za szybą na ulicy zauważyłam, że Jaś stoi z Zuzią. W pewnym momencie Zuzia objęła Jasia i pocałowała go. Wszystko zaczęło się we mnie gotować. Zostawiłam jakieś drobne na blacie i szybko wybiegłam z kawiarni...